Gwałtownik widzi „dokoła siebie wielkie mnóstwo świadków” (Hbr 12,1). Czci ze szczególnym pietyzmem pamięć o tych, którzy już zakończyli walkę na ziemi, jednak nauczyli go jak żyć z honorem i podążać Drogą.
Gwałtownik wychwala ich czyny w obecności przyjaciół i obcych. Pali ognie na ich grobach, by pokazać światu jak ważna jest pamięć. Przekazuje nabytą od nich mądrość swoim młodym uczniom, bo wie, że tylko w ten sposób – nauczając innych - sam będzie mógł się czegoś nowego nauczyć.
Gwałtownik wzywa pomocy tych, którzy kiedyś mu towarzyszyli, a teraz zasiadają na tronach Nowego Jeruzalem. Wzywa w harmidrze wojny: by wyprosili mu u Pana łaskę miłosiernego miecza. Chce bowiem swoich wrogów przenosić na sąd szybką śmiercią. Wzywa, gdy panuje pokój: prosząc o łaskę gorliwości w treningu, ponieważ ma świadomość, że wojna duchowa zawsze czai się tuż za horyzontem sumienia. Wzywa wreszcie w złudnej ciszy poprzedzającej bitwę, a modlitwa jego jest wówczas bardzo prosta.
Bracia! – mówi – Których znałem i nie znałem, ale którzyście mi byli zawsze tak samo bliscy w swojej świętości i odwadze. Połóżcie teraz na mnie swoje ręce i proście, by Duch Święty napełnił moje serce, jak napełnił Najświętsze Serce naszego Pana w Ogrójcu. Bym miał radość w umieraniu, a po śmierci życie, do którego tak tęsknię.
Gwałtownik może sobie pozwolić na taką buńczuczność w modlitwie, bo to właśnie dzięki tym, do których woła, ma wypisaną na klindze swojego miecza mądrość Syracha: „Nie bój się wyroku śmierci, pamiętaj o tych, co przed tobą byli i będą po tobie. Taki jest wyrok wydany przez Pana na wszelkie ciało: i po co odrzucać to, co się podoba Najwyższemu?” (Syr 41,3-4) oraz słowa wodza Aupumuta, Mohikanina: „Kiedy przyjdzie czas, by umrzeć, nie bądź jak ci, których serca wypełnia strach przed śmiercią. Gdy przychodzi na nich pora, płaczą i modlą się o jeszcze trochę czasu, obiecując, że teraz będą żyć w inny sposób. Ty zaśpiewaj swoją pieśń śmierci i umrzyj jak bohater powracający do domu”.
Gwałtownik kocha życie i jest Bogu wdzięczny za każdy moment spędzony na tej ziemi, bo rozumie, że tutaj może się nauczyć wszystkiego, co będzie mu potrzebne po zmartwychwstaniu: miłości, pasji, twórczości, zapału, radości, obdarowywania… Ale też dlatego właśnie gwałtownik tęskni całym sercem za tą chwilą, gdy Pan wezwie go do siebie. Gdy jego doczesne szczątki polegną na polu chwały, a on sam wsiądzie na przygotowanego mu przez aniołów rumaka, chwyci miecz za klingę, jak krzyż, uniesie go wysoko nad głową i ruszy na spotkanie z Królem. Po obiecaną nagrodę.
"(...) Ty zaśpiewaj swoją pieśń śmierci i umrzyj jak bohater powracający do domu".
OdpowiedzUsuńTaki właśnie styl życia - i umierania - pociąga mnie!
Przypominają mi się tu też bohaterowie "Władcy Pierścieni" (akurat jestem ponownie w trakcie czytania :)). Prawdziwi wojownicy jak Gandalf czy Boromir... no i wielu innych, których jednak śmierć ominęła, a jednak ma się pewność, że oni żyją z całych sił, że dla nich ważniejsze jest walczyć z honorem niż żyć namiastką życia byle tylko dożyć jak najdłużej...
Bardzo tę powieść Tolkiena duchowo odbieram, zresztą pewnie nie tylko ja ;), ale też nie chcę żeby tego rodzaju książka była jakimś oderwaniem od rzeczywistości. Mam na myśli to, że głęboko wierzę w to, że przecież MY - ludzie XXI wieku możemy żyć w obfitości jak Aragorn, Frodo, Gandalf, Eowina, Sam..... !!
Odkrywać swoją prawdziwą tożsamość! to, do czego jest się stworzonym, to najpiękniejsza przygoda jaka może mnie spotkać!!! - ostatnio właśnie to odkrywam :D
Fabbs, dziękuję też bardzo za ostatni akapit - identyfikuję się z nim :)
Verita, i ja dziękuję za ten komentarz. Jedno, wielkie AMEN do niego ;)
OdpowiedzUsuń"Gwałtownik wychwala ich czyny w obecności przyjaciół i obcych. Pali ognie na ich grobach, by pokazać światu jak ważna jest pamięć. Przekazuje nabytą od nich mądrość swoim młodym uczniom, bo wie, że tylko w ten sposób – nauczając innych - sam będzie mógł się czegoś nowego nauczyć.."
OdpowiedzUsuńAmen:)
tego mi dzisiaj trzeba było. Jest jeszcze jakiś Duch w tym święcie a nie tylko tony plastiku. Jak to czytałem aż wyrywałem się aby pojechać na grób gwałtownika Popiełuszki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Mało brakło a kolejny raz zwiódłby mnie język Gwałtownika.
OdpowiedzUsuńI znów chciałem dyskutować.
Lepiej jednak było przeczytać znów, i znów.
I znów.
Pozdrawiam :)
Ojcze zapal światło, strasznie ciemno na Twojej stronie.
OdpowiedzUsuńWięcej radości, wszak to cecha zakonnika.
http://www.jezuici.pl/mocniwarsztaty/3_minuty_z_loyoli/loy_06_11_09.mp3
I co, Daniel, udało się odwiedzić gwałtownika Popiełuszkę? ;)
OdpowiedzUsuńSluga, a co ma wspólnego palenie światła z radością? Może się lubię cieszyć po ciemku? ;P
OdpowiedzUsuńŚwiatła tu multum ;) Jak dla mnie ;)Aż po oczach daje :D I jak cieplutko :)Ogień Boży płonie :)i ogrzewa :)
OdpowiedzUsuńVerita dziękuję :*
Jak na razie to do bohatera mi tak, jak wołowi do karety, ale może Pan Bóg w danym momencie daje taką łaskę by umierać jak bohater? Bo już o oddawaniu życia za drugiego człowieka nie wspomnę A to jakoś mnie przeraża, ze nie umiałabym umrzeć godnie ...
Fabbs, Jaszka, proszę ;)
OdpowiedzUsuńJaszka, bohaterem może być każdy, nie tylko rycerz w lśniącej zbroi, ale i zwykły szary człowiek ;)
"Gwałtownik wzywa pomocy tych, którzy kiedyś mu towarzyszyli, a teraz zasiadają na tronach Nowego Jeruzalem." - oj, potężne potrafi być ich wstawiennictwo - potężne. I dlatego właśnie nie tylko dzisiejsze święto, ale nade wszystko pamięć - winna być dla nich prawdziwym hołdem.
OdpowiedzUsuńa ja się śmierci lękam ...
OdpowiedzUsuńO. Fabbs piszesz, "że wojna duchowa zawsze czai się tuż za horyzontem sumienia" - zbyt odległe to porównanie, nawet jeśli w tak piękne poetyckie ramy ujęte, zbyt odległe, bo przecież horyzont to coś, co trzyma nas w swoim zaczarowanym kręgu i nie pozwala zbliżyć się do siebie, a walka toczy się tu i teraz. Dla niejednego wojownika, który jeszcze w bojach nie zaprawiony widok walki za horyzontem, przyprawić go może o zwątpienie w sens udziału w boju. Daj młodemu i zapalczywemu wojownikowi pole walki na wyciągnięcie ręki, ten bardziej doświadczony niech się pofatyguje w odleglejsze strony na bój ruszyć, a starcy i ci, co "w Nowym Jeruzalem na tronach zasiadają" niech rady dają i łaski u Pana wypraszają.
OdpowiedzUsuńWedług ludzkiej opinii ten najmarniejszy z marnych dziś mi się na tronie w Nowym Jeruzalem jawił! Otrzymałam łaskę takim go wielkim zobaczyć, pomimo jego wielkich, ludzkich ułomności, które nim rządziły, gdy po ziemi chodził.
A czytaliście opowieści o gwałtowniku Conanie, teoretycznie barbarzyńcy? :-) teoretycznie, bo on jak niewielu potrafił jednym celnym pchnięciem swojego miecza (jak krzyż Chrystusa Pana) uwalniać świat od demonów, prawdziwych demonów. Jedna wielka pasja przygody na wojnie duchowej, jaką jest ten świat. Walczył a na rany nie zważał.
OdpowiedzUsuńTo pokazują najlepsi wojownicy, jak przychodzi do Ciebie demon i żarcikami prowokuje do rozpoczęcia rozmowy, a ty wiesz ze to dranisko a nie kto inny, wyciągaj miecz Chrystusa Pana i nie dyskutuj, celne pchniecie prosto w serce.
Ta walka jest na śmierć i życie i nie ma jeńców! Nie było i nie będzie.
Co zrobił król Dawid? Pobił 18tys Edomitów w dolinie Soli (2 Ks. Samuela 8,13),nieprzyjaciół (demonów, pokus, swoich słabości, myśli), tak był gorliwym Gwałtownikiem walcząc w imię Pana Boga Najwyższego.
Większość Starego Testamentu właśnie jest o walce, walce na śmierć i życie, walce, w której nie ma jeńców. Jest życie, albo śmierć. Co wybierzesz będzie ci dane.
Niech zatem każda modlitwa będzie zaprawiona solą, niech nie będzie jałowa, niech będzie prawdą przed Panem, niech się wznosi do nieba jej zapach, jak woń kadzidła miłego Panu, a prawdziwy Miecz Ducha dostaniesz od Pana, Amen!
Co złe w moim życiu to moja wina, a co dobre, to zasługa Łaski Bożej.
OdpowiedzUsuńChyba nie jestem takim gwłatownikiem jak ojciec.
Ojcze w ciemności nie ma radości. W ciemności jest strach, że można pobłądzić.
Bardzo serdecznie ojca pozdrawiam.
Jeszcze tylko taka mała dygresja - wydaje mi się, że ojciec jest tutaj bardzo chwalony. Czy to błogosławieństwo?
11 Błogosławieni jesteście, gdy [ludzie] wam urągają i prześladują was, i gdy z mego powodu mówią kłamliwie wszystko złe na was. 12 Cieszcie się i radujcie, albowiem wasza nagroda wielka jest w niebie. Tak bowiem prześladowali proroków, którzy byli przed wami. (Mt.5)
26 Biada wam, gdy wszyscy ludzie chwalić was będą. Tak samo bowiem przodkowie ich czynili fałszywym prorokom. (Łk.6)
Sluga, jeżeli ktoś czasem coś tu pochwali, to nie mnie, ale taką czy inną myśl zawartą w moim tekście, a to różnica. Bywa też, że ktoś podziękuje, a to inna rzecz, niż pochlebstwo. Rozróżniasz? Wreszcie: dzięki Bogu, jesteś jeszcze Ty na straży mojej świętości - bo nigdyś mnie jeszcze nie pochwalił. Nie wiem tylko czy z tego powodu mogę spać spokojnie, bo też z drugiej strony nigdy jeszcze od Ciebie nie dostałem sensownego zarzutu, samo tylko czepianie się. Ale to już Twój problem :P
OdpowiedzUsuńCo do wcześniejszej Twojej uwagi na temat ciemności, odpowiem Ci najpierw: "Choćbym szedł ciemną doliną, zła się nie uleknę". Czytaj Słowo Boże takim, jakie jest, a nie posługuj się nim wyrywkowo do podparcia swoich interpretacji ;)
A poza tym, czytałeś komentarz Jaszki? Nie zastanawia Cię, że gdzie ktoś inny widzi światło i czuje ciepło... Tobie jest za ciemno?
Dominik, Conana czytałem ostatnio jeszcze w szkole średniej, czyli pod koniec lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku, hehehe, więc ciężko mi ocenić to porównanie, niemniej wydaje mi się ono bardzo ciekawe ;)
OdpowiedzUsuńDorka, zważ tylko, w jakim kontekście napisałem te słowa: gdy wydaje się, że nastał pokój. Wtedy wojna duchowa czai się tuż za horyzontem. A inna rzecz, że dla wszystkich choć trochę zainteresowanych wojskowością informacja o tym, że wrogie wojsko jest "tuż za horyzontem" jest jednoznaczna z wszczęciem alarmu (!), bo to bardzo blisko ;)
OdpowiedzUsuńVerita właśnie o tym wiem ..i czasem sobie myslę, że może lepiej byłoby być sobie tym letnim, co to zboczył z drogi Panskiej.... niż mówić Amen , bo to amen czasem mnie poraża. Oczywiście potem sama radość i łaska. Mam zatem nadzieję, ze jak przyjdzie umierac to też dam radę ;)
OdpowiedzUsuńSługa, poświęcasz wiele czasu, sił i uwagi na szukanie dziury w całym. Zacznij tą samą energię pożytkować w drugą stronę, a z pewnością przyniesie Ci to lepsze owoce.
OdpowiedzUsuńPo drugie, nie mówisz chyba, że Ojca Fabiana chwalą wszyscy ludzie? Założę się, że nie raz i nie dwa mu urągali i mówili kłamliwe rzeczy na Niego z powodu Chrystusa, że doświadczył jakiejś przykrości z powodu głoszonego Słowa Bożego, ale to nie znaczy, że nikt Go ma nie lubić i nie zgadzać się z tym co mówi.:) Nie obraź się, ale nawet Twój komentarz zaliczyłbym pod urąganie i prześladowanie.
Ojcze Fabianie, wiem, że potrafi Ojciec odpierać sam zarzuty. Napisałem jednak ten komentarz, ponieważ razi mnie to, gdy ktoś przekręca oczywistą oczywistość.
Sługa jesteś, aż niesmaczny w swojej postawie, masz absolutnie gówniarsko zaczepne odzywki :p
OdpowiedzUsuńChętnie bym Cię zaprosił na Dojo jako sparing partnera :)
hm.. z tą śmiercią to skomplikowana sprawa ;)
OdpowiedzUsuńDzisiaj wiem tylko, że dla mnie śmierć jest wyznacznikiem tego, czy żyję na swoją miarę - na Bożą miarę dla mnie - czy też, odchodząc, byłabym na siebie zła z powodu tych wszystkich rzeczy, których nie zrobiłam, a mogłabym.
Różnie mi ten bilans wychodzi :) Pozostaje tylko nadzieja, że z każdym dniem będzie więcej odwagi, a mniej skrupułów :)
Aż się boję posądzenia o szukanie dziury w całym, ale czy wszyscy apostołowie byli gwałtownikami ? Chyba nie. Byli różni, spokojniejsi i gwałtowniejsi,głupsi i mądrzejsi,szukający dziury w całym też się zdarzali. Ale po zmartwychwstaniu i zesłaniu ducha świętego łuski z oczu opadły i wszyscy oddali życie w Jego imię. I myślę,że ojciec nic innego nie robi jak próbuje te łuski z oczu zdjąć. I tak,ojcze,trzymaj. Ja nie jestem gwałtownikiem,nie mam gwałtownego charakteru i to się pewnie nie zmieni,ale pewien jestem,że nie wszyscy zbawieni byli tacy jak ojciec Fabian,tak jak nie wszyscy święci byli jak Paweł, na przykład. O wstawiennictwo prosimy więc również spokojnych świętych smutasów :-) Już ich sobie wyobrażam pędzących na anielskich rumakach...
OdpowiedzUsuńJak się tu nie radować i nie dziękować Bogu, po tych komentarzach na mój temat. :):):)
OdpowiedzUsuńSerdecznie wszystkich pozdrawiam. Lubię Was.
Ojcze, największym BOHATEREM jest ten, kto ma odwagę przyznać się do winy.
Stymulująca dyskusja się wywiązała :-) Odniosę się do Serga. Gwałtownikiem należy być stosownie do swojego temperamentu, nie trzeba koniecznie być takim jak Fabbs czy Paweł Apostoł, żeby znaleźć się w królestwie niebieskim, ale jestem przekonany, że żaden smutas tegoż królestwa nie odziedziczy zanim się swojego smutactwa w czyśćcu do reszty nie wyzbędzie :-D
OdpowiedzUsuńBaranku, zgadzam się z Tobą, ale też mam wrażenie, że Sergo nie tyle smutasów miał na myśli (choć tym słowem sie posłużył), co raczej... hmmm... świętych flegmatyków. Coś w tym stylu ;) Tyle, że na nich w niebie nie rumaki czekają, lecz znacznie poważniejsza kawaleria: słonie :)
OdpowiedzUsuńSwoją drogą: to dopiero czad! ;D
No rewelacja:-) Ojcze,słonie,oprócz polskich owczarków nizinnych,to moi ulubieni bracia,nomen omen "mniejsi" ha,ha!!! A swoją drogą "błogosławieni,którzy się smucą", tak? Powtarzałeś,ojcze,że Nauczyciel mówił to,co chciał,i wyrażał się precyzyjnie. A więc nawrócenie, tąpnięcie,o które błagamy,kołacząc,a nawet,jakby ojciec pewnie chciał,waląc pięściami w niebieskie drzwi. A potem juź tylko ostra jazda:-) Ale póki co to ja patrzę na świat z nawyku,kołaczę, taki, jaki jestem, smutas.Bo napięcie między prawdą a kłamstwem,powołaniem a realem,światłem a mrokiem-czuję-i dobrze . I do takich też ojciec mówi, a jak się zniecierpliwi, to nic.
OdpowiedzUsuńSłonie, a może nawet olifanty lub mamuty :-D Smucą się, smucą, ale smutasami nie są, według mnie to jednak jest różnica. Chyba, że Pan Jezus był smutasem, to OK, możemy i my nimi być :-P
OdpowiedzUsuń"Gdy jego doczesne szczątki polegną na polu chwały, a on sam wsiądzie na przygotowanego mu przez aniołów rumaka, chwyci miecz za klingę, jak krzyż, uniesie go wysoko nad głową i ruszy na spotkanie z Królem. Po obiecaną nagrodę." - to zdjęcie pod tym tekstem jest super!!!
OdpowiedzUsuńAle ja nie rozumiem, czemu ci, którzy się smucą są błogosławieni. Jak to jest? Przecież zdecydowanie lepiej jest być uśmiechniętym!!! Przynajmniej ja tak uważam.
Bo niektórzy mówią, że jak ktoś jest szczęśliwy na ziemi, to po śmierci już nie będzie. "Albowiem oni otrzymali już swoją nagrodę". A ja się z tym zdecydowanie nie zgadzam! Przecież chyba nie chodzi o to, żeby na ziemi się smucić non stop tylko po to, żeby później, na wieczność być szczęśliwym. Bogu przecież zależy na tym, żebyśmy byli szczęślwi i tu, na ziemi i w wieczności...
I w tym momencie moje pytanie brzmi: w jakim sensie się smucą?
Marcelina, przede wszystkim trzeba sie przyjrzeć całemu zdaniu i to każdego błogosławieństwa. Pan Jezus przecież nigdzie nie mówił, że ci, co sie smucą są błogosławieni właśnie dlatego, że się smucą. Przeciwnie, powiedział bardzo wyraźnie: "Błogosławieni, którzy się smucą, BO zostaną pocieszeni" (Mt 5,4). Oto dlaczego mają szczęście: bo chociaż teraz się smucą, to zostaną pocieszeni i ta perspektywa już teraz może ich uradować.
OdpowiedzUsuńTo samo z każdym innym błogosławieństwem ;)
Hahaa! Już się nie mogę doczekać tego nieba, no - słonia to jeszcze nie ujeżdżałam ;)
OdpowiedzUsuńJaszka, tak - nadzieja jest tym, co nas trzyma... Bo choć każdy przechodzi w życiu chwile próby, kiedy nie chce mu się i uznaje, że faktycznie łatwiej jest być letnim - to w końcu Bóg nam znów o Sobie przypomina, a już szczególnie w tak ważny dzień jak dzień naszej śmierci!
Marcelina, ja czasami jak jestem smutna to przypominam sobie właśnie te słowa błogosławieństwa, że BĘDĘ POCIESZONA albo też słowa z Apokalipsy, że Bóg otrze wszelką łzę... Jest to tak niezwykłe uczucie, że później jestem po prostu wdzięczna że mogłam to przeżyć... Dziękuję Bogu za mój smutek, bo dzięki temu mogłam przeżyć coś tak pięknego jak pocieszenie ze strony samego Boga...
O ja... aż się sama wzruszyłam tym co napisałam....
Jestem spokojna, wyciszona i jestem gwałtownikiem. Też innym niż o. Fabian. Cieszę się że mogę być w obozie Króla, który przyjął mnie pod swój sztandar, a wcześniej stoczył walkę tylko dla mnie. "Gwałtownik kocha życie i jest Bogu wdzięczny za każdy moment spędzony na tej ziemi, bo rozumie, że tutaj może się nauczyć wszystkiego, co będzie mu potrzebne po zmartwychwstaniu: miłości, pasji, twórczości, zapału, radości, obdarowywania…", jestem wdzięczna Bogu za liście drzew, które szumią rano gdy idę do pracy, za piękne książki, które mogę przeczytać, za to że mogę poczuć zapał, radość, za to że mogę kochać i za inne piękne rzeczy, których doświadczamy. Smucę się bo nasz przyjaciel pogubił drogę, smucę się kiedy w małym miasteczku, w którym mieszkam ludzie mówią, że zwariowaliśmy z mężem, bo jesteśmy we wspólnocie, smucę się bo dla moich dzieci to nie łatwe, smucę się bo staram się nie osądzać. To jednak nie przytłacza mojej codzienności, życie dzięki Chrystusowi jest przygodą, każdego dnia mogę pójść za tym co pociąga moje serce, każdego dnia odkrywam nowe. Czytam ten blog, bo wtedy otwieram okna w moim pięknym domku i wietrzę, bo to jest napisane przez innego gwałtownika niż ja.
OdpowiedzUsuńRazem z dziećmi słuchamy KZKM, moja ulubiona to oczywiście Jahwe walczy
Można też pomyśleć np. w ten sposób :
OdpowiedzUsuńBłogosławieni, którzy się smucą (z tego powodu, że dobro, Bóg nie jest kochany, że ludzie pogardzają tą miłością).
Błogosławieni cisi, (to nie ci, którzy nie mają własnego zdania, ciągle milczą, ale to są ci, którzy zasłuchani są w Słowo Boże, są cisi i przyjmują je w prawdzie, takim jakie Ono jest )
Mila dziękuję za Twoje słowa
OdpowiedzUsuńOjcze Fabianie. W dzisiejszym czytaniu jest fragment ewangelii według św. Łukasza, w którym Jezus mówi "Tak więc nikt z was, jeśli nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem" Łk 14, 33. Myślę, że ten fragment pasuje do dyskusji o gwałtowniku, dlatego chciałem tu zadać to pytanie.
OdpowiedzUsuńOtóż zastanawiałem się o co tu chodziło Jezusowi? Czy mam się wyrzec, wszystkich dóbr, pragnień, marzeń, które posiadam? I nagle sama przyszła mi odpowiedź. Jezusowi chodziło o to, aby ani pieniądze, ani rzeczy które posiadamy, ani nasze pragnienia i marzenia nie stały w naszym sercu ponad pragnieniem pójścia za Jezusem, poza pragnieniem kochania Go, po za pragnieniem miłości.
Jeżeli natomiast pozwolimy by naszym sercem rządziła mamona, wówczas nie możemy być uczniem Jezusa, bo bogactwo zagłuszy w naszym sercu pragnienie Boga. Innymi słowy, jeśli ciągle myślę o dobrach materialnych, nie będę mógł nawet się skupić na pójściu za Jezusem. Wówczas wydaje się normalnym fakt, że nie mogę być Jego uczniem.
Nie chodzi jednak o to, by odsuwać od siebie dobra tego świata i jego bogactwa. Liczy się to, Kto ma pierwsze miejsce w moim sercu.
W takim kontekście to odbieram. Czy o to właśnie chodzi?
MS, dokladnie tak to rozumiem. O to przecież chodzi w przyjęciu sercem i wyznawaniu ustami, że Jezus jest Panem, prawda? ;)
OdpowiedzUsuńdzięki za wszystkie wyjaśnienia. Ile la to się człowiek uczyć, żeby czytać całe zdanie!!! No i proszę, jak to wychodzi w praktyce :P
OdpowiedzUsuńJeszcze raz dziękuję :)
do Pawła to mi daleko jeśli o zapał idzie...ale o temperament uuu to ja jak Jan i Jakub co to wieś chcieli spalić :D I właśnie nie raz z tego powodu spotykają mnie smutki że ludzie nie rozumieją, że ja za bardzo może odstaję, a bo za mocny tembr głosu, a za bardzo szalona, a za niespokojna, itd itd no ale właśnie jest Jezus z przykazaniem. Kiedyś dołowałam się z tego powodu, popadałam w zamknięcie, póki nie przylgnęłam na nowo do Jezusa i On mi pokazał ze kocha mnie taką jaką jestem. Nie powiem -pomógł mi w tym Ignacy Loyola ze swoimi rekolekcjami a potem kolejni jezuici - na Seminarium Odnowy Ducha św
OdpowiedzUsuńZ wdzięczności dla Ojca Ignacego Loyoli po Fundamencie postanowiłam ze jak da Bóg mi jeszcze jedno dziecko- będzie to Ignacy. No i jest Ignacy Michał :)Powiem tak - trzeba się zastanawiać jakie imię się wybiera, bo ten mój Ignacy to prawdziwy Ogień. I kolejny gwałtownik Boży rośnie :)
A ja zamiast "błogosławieni" za przekładem paulistów "Szczęśliwi" używam :) Szczęśliwi którzy się smucą, bo będą pocieszeni :) I od razu człowiek się uśmiecha. "Błogosławieni" jakoś nigdy do mnie nie przemawiało :)
A tak na marginesie tak się bałam i boję jezuitów, ze chyba Pan Bóg celowo ich na mojej drodze stawia :D