piątek, 1 października 2010

Gwałtownik. Wersja: "Sweet Hardcore".

Dziś wspomnienie świętej "małej" Tereski, czyli Teresy z Lisieux. Niektórym kojarzy się tylko z koncepcją dziecięctwa duchowego, ta zaś koncpecja z infantylnym językiem niektórych jej notatek (sławne "kwiatuszki" i "motylki"). Nic bardziej błędnego. Gdyby ta dziewczyna była tylko dziecinna, nigdy by nie została ani świętą, ani doktorem Kościoła. A została. Radykalne zaufanie Bogu, pasja i zjednoczenie z pragnącym Sercem Jezusa każą mi zaliczyć ją w poczet gwałtowników wartych naśladowania. Oto fragment jej przemyśleń - z czasów, gdy była jeszcze małą dziewczynką! - na dowód mocy i na zachętę do osobistych poszukiwań:





"Pewnej Niedzieli, gdy oglądałam fotografię przedstawiającą naszego Pana na Krzyżu, uderzył mnie widok krwi, która spływała z jednej z Jego Boskich rąk. Ogarnął mnie wielki smutek na myśl, że ta krew spada na ziemię, a nikt nie kwapi się, by ją przyjąć, postanowiłam więc trwać w duchu u stóp Krzyża i przyjmować tę Boską rosę, która z niego spływa, z tym przeświadczeniem, że mam ją potem wylewać na dusze...

Nieustannie rozbrzmiewało w mym sercu wołanie Jezusa na Krzyżu: ,,Pragnę!” Te słowa rozpaliły mnie żarem nie znanym mi dotąd i gwałtownym... Chciałam dać pić memu Umiłowanemu i czułam równocześnie, że i mnie pali pragnienie dusz... w tym czasie nie pociągały mnie jeszcze dusze kapłanów, lecz wielkich grzeszników, paliło mnie pragnienie wyrywania ich z wiecznych płomieni...

Aby pobudzić moją gorliwość, Dobry Bóg pokazał mi, że miłe są Mu moje pragnienia.

Słyszałam kiedyś jak rozmawiano o wielkim zbrodniarzu, który miał być skazany na śmierć za straszne morderstwa; wszystko wskazywało na to, że umrze nie okazując żalu. Chciałam za wszelką cenę nie dopuścić do tego, by poszedł do piekła, i wykorzystałam w tym celu wszystkie dostępne mi środki. Mając świadomość, że sama z siebie nic nie mogę, ofiarowałam Dobremu Bogu wszelkie nieskończone zasługi Naszego Pana, skarby Kościoła Świętego, wreszcie poprosiłam Celinę, by zamówiła Mszę św. w moich intencjach, sama bowiem nie śmiałam tego uczynić w obawie, aby nie być zmuszoną do przyznania się, że to za Pranziniego, wielkiego zbrodniarza. Także i Celinie nie chciałam o tym mówić, ale ona tak czule i tak natarczywie mnie pytała, że powierzyłam jej moją tajemnicę; nie tylko mnie nie wyśmiała, ale jeszcze obiecała pomóc mi w nawróceniu mego grzesznika, co też przyjęłam z wdzięcznością, chciałam bowiem, by wszystkie stworzenia zjednoczyły się ze mną w celu uzyskania łaski dla winnego.

W głębi serca czułam pewność, że moje pragnienia będą zaspokojone, niemniej, chcąc na przyszłość dodać sobie odwagi do modlitwy za grzeszników, mówiłam Dobremu Bogu, że ufając niezłomnie nieskończonemu miłosierdziu Jezusa, jestem najzupełniej pewna, iż przebaczy biednemu nieszczęśnikowi Pranziniemu i wierzyć w to będę nawet wtedy, gdyby nie wyspowiadał się i nie okazał żadnego znaku skruchy, jednak o ten znak proszę, proszę jedynie dla zwykłej mojej pociechy...

Moja modlitwa została wysłuchana dosłownie! Mimo że Tatuś zabronił nam czytania jakichkolwiek dzienników, nie uważałam za nieposłuszeństwo czytanie fragmentów dotyczących Pranziniego. Nazajutrz po jego egzekucji wpadł mi w ręce dziennik: “La Croix”. Otworzyłam go pośpiesznie i co zobaczyłam?... Ach! łzy zdradziły moje wzruszenie i byłam zmuszona pójść się ukryć...

Pranzini bez spowiedzi wstąpił na szafot i gotował się do włożenia głowy w ponury otwór, gdy nagle, poruszony niespodziewanym natchnieniem, obrócił się, chwycił Krucyfiks podany mu przez kapłana i trzykroć ucałował Jego święte rany!... Potem jego dusza poszła przyjąć miłosierny wyrok Tego, który zapewniał, że w Niebie będzie większa radość z jednego grzesznika czyniącego pokutę, aniżeli z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy pokuty nie potrzebują!"

30 komentarzy:

  1. "(...) postanowiłam więc trwać w duchu u stóp Krzyża i przyjmować tę Boską rosę, która z niego spływa, z tym przeświadczeniem, że mam ją potem wylewać na dusze..." - Jedno zdanie, a wydaje się zawierać w sobie tyle mocy, co nie jedna książka. Ono jest komentarzem całej postaci wielkiej Tereski ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przekaz zawsze taki sam:to się dzieje naprawdę tu i teraz,krew płynie,On patrzy mi w oczy,a ja?

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedyś w młodości miałam swego rodzaju nabożeństwo szczególne do św. Tereski... raczej nie jest ona uważana za patronkę od dobrych mężów... ale ja jakoś przez jej wstawiennicto modliłam się właśnie w tej intencji... i wyprosiła mi wspaniałego męża... jestem o tym szczerze przekonana...
    Pozdrawiam serdecznie:)
    Edyta(idąca raczej drogą spokoju i ciszy:)

    OdpowiedzUsuń
  4. KK i Sergo, dokładnie! :)

    Millu, dzięki za świadectwo. Ot, cały konkret Małej Tereski ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. "by wszystkie stworzenia zjednoczyły się ze mną w celu uzyskania łaski dla winnego."
    Czy jeżeli jest ktoś winny mojej krzywdzie, umiem modlić się o Łaskę dla niego?

    OdpowiedzUsuń
  6. "Paliło mnie pragnienie wyrwania ich z wiecznych płomieni..." Kiedyś na modlitwie doświadczyłam pragnienia Serca Jezusa i to było TO. Pragnę być wojowniczką walcząca o tych, których Bóg stawia na mojej drodze. Nie ma przypadków...

    OdpowiedzUsuń
  7. Często człowiek nawraca się dopiero w obliczu rzeczy ostatecznych. Kara dożywocia nie jest do tego wystarczającym impulsem, choć przez jej zwolenników jest reklamowana właśnie jako 'szansa na nawrócenie'.
    W każdym razie- szafot już raczej nie wróci :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Fabbs, chcę się odnieść do konferencji z Łodzi. Mówiłeś tam, że mamy to czego chcemy, nawet choroby. Tak jak Hiob. A co z dziećmi, które rodzą się chore, albo zaczynają chorować bardzo wcześnie w swoim życiu? Przecież one tego nie chcą?

    OdpowiedzUsuń
  9. Szymon, nie byłbym taki pewien. Już nie takie okropieństwa z powodzeniem wracały ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Jacol, a co z dziećmi Hioba, które poginęły nagłą śmiercią? Odpowiedzialność naszych pragnień, ale też mocnych lęków na tym między innymi polega, że rzutujemy nimi na innych, zwłaszcza najbliższych. Podobnie zreszta rzecz się ma z samym grzechem pierworodnym, od którego cała nasza walka o siebie się zaczęła. Co jest winne dziecko dopiero poczęte? A jednak grzech pierworodny je obciąża...

    OdpowiedzUsuń
  11. Hmmm, tak sobie myślę od dwóch dni na temat wpisu Jacol...
    Jestem mamą trzech córeczek... Mila ma 5 latek... Basia miałaby 6... Ela 2...
    Nie byłam na konferencji w Łodzi... nie znam jej treści, wiec nie będę się do niej odnosiła... Powiem tak... ani moje córeczki nie chciały być chore, ani myśmy z mężem tego nie chcieli... ani (jak jestem przekonana) nie chciał tego Bóg... ale dopuścił na nas takie doświadczenie...
    Przez długi czas obwiniałam się, że może jest to zapłata za grzechy przodków - a więc i moje... ale ostatecznie po wielu dniach i nocach przepłakanaych i przemodlonych przed PANEM doszłam do wniosku... że nie ma sensu do tego dochodzić... zamiast tego uciszyłam swoje serce i duszę w PANU... żyję i mam nadzieję na spotkanie na Drugim Brzegu z moimi córeczkami...
    A na koniec jeszcze jedno... te doświadczenia sprawiły, że wypaliło się moje serce... niczym złoto w ogniu doświadczenia... PAN przeprowadził mnie przez ten trud... jak mówiła moja śp. babcia Marianna: co nas nie zabije to wzmocni... i coś w tym jest...
    A moje dzieci już są szczęśliwe... żyją tym, do czego ja jeszcze dążę...
    Nie jest to zapewne odpowiedź na pytanie Jacola... ale chciałam to powiedzieć... może się komu na co przyda... A jak nie, to przynajmniej chwałę PANU oddałam:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Jacko, jak to nie było raju, Adama i Ewy?

    OdpowiedzUsuń
  13. Ale co ma wspólnego jakaś teoryjka z rajem, Adamem i Ewą?

    OdpowiedzUsuń
  14. Jacko, nadal nie odpowiedziałeś na pytanie. Teoria o ewolucji między gatunkowej nie ma nic wspólnego z kosmogenezą,a już tym bardziej ze szczególną koncepcją wielkiego wybuchu (która wciąż pozostaje hipotezą, podobnie jak wszystkie wersje ewolucjonizmu). Skąd pomysł o jakichś ludziach "zbiorczo zwanych" tak czy siak? Kompletnie bez związku także z kreacjonistami.

    Raj był. Byli też Adam i Ewa. Historię zaś grzechu pierworodnego masz opisaną zaraz na początku Pisma Świętego.

    Nie wiedziałeś?

    OdpowiedzUsuń
  15. Dzięki Millu za wpis. Nasze pierwsze dziecko jest również u Pana Boga. Modlę się do niego, aby wypraszał nam wiele łask i sił; mam też nadzieję na spotkanie.
    Fabbs, co do mojego wcześniejszego wpisu, to nie wiem co powiedzieć bratu który jest chory na stwardnienie rozsiane. Sam tego chciałeś i masz... Coś mi tu nie gra.
    Ale przyznaję, że lęki moich rodziców są mocno wpisane we mnie, chociaż z nimi nigdy o nich nie rozmawiałem.

    OdpowiedzUsuń
  16. Jacol, w którejś części "Opowieści z Narnii", nie pamietam juz której, dawno temu to czytałem, główny bohater odkrywa, że źródłem wszystkich nieszczęść, jakie na niego spadły był sam Aslan, czyli Jezus. To Aslan go atakował, ranił, wpędzał w tarapaty: prowadząc do celu, którym był wzrost tegoż głównego bohatera. Chłopak to zaczyna rozumieć, ale wówczas pyta Aslana dlaczego zranił także jego konia. Co koń był w tym wszystkim winien? Aslan wówczas odpowiada: To jego (konia) historia, jemu ją wytłumaczę, tobie co do tego?

    Nie wiem, co masz powiedzieć bratu, bo nie wiem czy Ty akurat masz mu w ogóle cokolwiek mówić. Jeśli Pan Cię do tego wybierze, będziesz wiedział, co powiedzieć. Ale może Aslan wobec Twojego brata chce postąpić inaczej? Rozumiem, czym jest ból patrzenia, jak bliska Ci osoba cierpi. Chciałoby się jej chociaż wytłumaczyć, że to ma sens... Czasem jednak nawet tego nie da sie zrobić. Pozostaje wówczas ufność, że Pan sam zadziała w najlepszy możliwy sposób.

    OdpowiedzUsuń
  17. Jacko, dokonujesz dramatycznych skrótów myślowych, które wydają mi się nieuprawnione i z których intelektualnymi konsekwencjami się nie godzę. Nawet, jeśli domyślam się, o co Ci może chodzić, to zadaję pytania, bo nie mam pewności - naprawdę - że Ty sam wiesz, o co Ci chodzi. Stwierdzasz np. definitywnie, że raj nie istniał, a co za tym idzie także Adam i Ewa, ale nie definiujesz, co rozumiesz przez raj, Adama i Ewę, sugerujesz jedynie jakieś zbiorowości. Powołujesz się półgębkiem na teorię ewolucji i wielkiego wybuchu, jakby były jakimis oczywistymi aksjomatami, a nie są. Zresztą, gdyby nawet były, to nadal nie widzę związku pomiędzy nimi, a faktem istnienia czy nieistnienia raju. Napisałem Ci już jasno, że osobiście do istnienia raju oraz początkowej pary (2, słownie: dwóch osób odmiennej płci) Pierwszych Rodziców jestem mocno przekonany. Potwierdzają to również badania paleo-genetyczne ostatnich kilkunastu lat. Skoro jednak w to nie wierzysz, a uważasz, że z hipotezy ewolucji wynika nieistnienie rzeczywistości, którą Biblia opisuje w Księdze Rodzaju, to mi wyjaśnij, na czym ten rzekomy związek polega, a nie biadol, żeś niezrozumiany.

    Chcesz prowadzić dyskusję czy potrzebujesz przymilnych tekścików i głaskania po główce, żebyś się poczuł zaakceptowany?

    OdpowiedzUsuń
  18. Fabbs, to piąta część "Opowieści z Narni" Koń i jego chłopiec.
    Jacol, Podobnie jak Twój brat dowiedziałam się o swojej nieuleczalnej chorobie na samym początku swego startu w dorosłość i także nie zgadzam się z tym, że to moja wina, że tego chciałam. Jestem przekonana,że to właśnie popchnęło mnie do nieustannego rozwoju, do szukanie radości, pasji, do bycia gotową na Spotkanie po Drugiej Stronie.

    OdpowiedzUsuń
  19. Jacko, google: "mitochondrial Eve", a jeśli nie czytasz po angielsku to: "mitochondrialna Ewa", tylko poczytaj też ostatnie, bardziej precyzyjne opracowania (w tym polskich naukowców) np. z lipca i sierpnia tego roku.

    Myślę, że już tylko kwestią czasu jest udowodnienie naszego pochodzenia od jednej pary ludzi i to pochodzących nie z Afryki, a z dorzecza Tygrysu i Eufratu - zgodnie z Biblią!

    Jedna para wzięła się, Jacko, z animizacji: to znaczy udzielenia pierwszym rodzicom unikalnej, rozumnej duszy ludzkiej. Znów: tak jak to opisuje Biblia. I nie ma tu znaczenia, czy Adam został ulepiony z ziemi, a Ewa wyrzeźbiona z kości, czy też we dwoje byli małpami (choć ta druga teza wydaje mi się mało prawdopodobna; już prędzej delfinami, hehe...). Bóg tchnął w nich nową duszę, a ten akt animizacyjny był jednocześnie kreacją nowego, królewskiego gatunku.

    Co się zaś tyczy Biblii: rzeczywiście, nie jest to podręcznik historyczny we współczesnym sensie akademickim. Ale tylko idiota mógłby stwierdzić, że nie jest to księga historyczna, więc zastanów się, czego lub kogo słuchasz ;)

    Poza tym: czy Ty jesteś katolikiem? Pytam poważnie, bo kiedyś uczyniłem takie założenie, ale być może zbyt pochopnie, a wówczas być może inaczej wyglądałyby niektóre nasze dialogi.

    OdpowiedzUsuń
  20. Nauka nigdy nie potwierdzi drzewa,jabłka i grzechu. To nie są kategorie naukowe. To inna bajka jest, Jacko. A właściwie real, niewykluczający Darwina. To przeciwstawienie prowadziło do wielu kłopotów.Jest Jezus obecny realnie-nie symbolicznie w eucharystii? Co na to nauka? No nic. Nie trzeba jechać nad Eufrat i szukać Edenu. Można , ale nie trzeba. Natomiast" wiarą ukorzyć trzeba zmysły i rozum swój,bo tu już nie ma chleba,to Bóg,to Jezus.." Jak w to naprawdę nie wierzysz,to sam wiesz... W tej kolejności:wierzysz-wiesz.

    OdpowiedzUsuń
  21. Po pierwsze Jacko - Wiara. Czasem wierzysz, czasem nie. Czym jest wiara? Dla mnie jedynym dowodem na istnienie Boga jest... brak dowodu Jego istnienia. Pan Jezus cały czas mówił o tym jak ważna jest wiara. I tu jedno wiąże się z drugim, wiara i brak dowodów na istnienie Boga. Czym byłaby wiara, gdybyśmy mieli opierać się w niej na faktach? Można wierzyć, albo oprzeć się na faktach i nie wierzyć, tylko wiedzieć, przyjąć coś jako fakt potwierdzony przez naukę.

    Po drugie, poszukaj sam informacji o raju. Oczywiście, że takie miejsce istniało, było to w Mezopotamii.
    Adam i Ewa nie mieli rodziców, bo zostali stworzeni.

    Teoria Wielkiego Wybuchu mi osobiście nie koliduje ze stworzeniem świata opisanym w Piśmie Świętym. Przecież w nim jest napisane, że "Bóg rzekł: niechaj się stanie światłość! I stała się światłość" Może właśnie w tym momencie nastał wielki wybuch. Po drugie w PŚ jest napisane, że pierwszego dnia Bóg stworzył światło i ciemność. Światłość nazwał dniem, a noc ciemnością i tak upłynął wieczór i poranek dzień pierwszy - czyli dzień powstawał podczas pierwszego dnia (dziwne, no nie?) ale nigdzie nie jest napisane ile czasu trwał pierwszy, drugi, trzeci itd. dzień, może milion, a może miliard lat? Skoro pierwszego dnia został stworzony dzień...

    Noe, potop jest jak najbardziej potwierdzony przez naukę. Takie wydarzenie miało miejsce, nie odeślę Cię nigdzie, jeśli tak bardzo jesteś zainteresowany to sam poszukaj, ja tego sobie udowadniać nie musze.

    Biblia jest księgą historyczną. Słowo historyka:)
    Są w niej sprzeczne rzeczy i owszem... Księgę tą należy jednak czytać całościowo, a nie wyrywczo jakieś fragmenty i przeciwstawiać je sobie. Wtedy zauważysz, że bardziej polega to na wzajemnym uzupełnianiu się niż zaprzeczaniu sobie.

    Poza tym, czy nie wydaje Ci się, że skoro Pismo Swięte zawierałoby faktycznie jakieś sprzeczności tak bardzo kolidujące ze sobą, to już dawno zostałoby to poprawione i wyszłoby nowe wydanie? Nie ty pierwszy odkrywasz pewne rzeczy, jak Ci się zdaje?

    Jacko, za dużo w tym drążysz, lepiej staraj się poznać Jezusa, bo tracisz czas. Nie musisz nic robić, pozwól niech On zadziała, to w końcu Jezus jest tu Bogiem, no nie?

    OdpowiedzUsuń
  22. Jacko, nie nie mieli rodziców. Byli pierwsi w każdym sensie. Poza tym, co to znaczy: "też ostatnio doszedłem itd."? Ja Ci tylko napisałem, że Bóg dał ludziom dusze i że ten fakt jest bez związku z teorią ewolucji, bo się z nią nie kłóci. Ale nigdzie nie sugerowałem nawet, że Bóg to uczynił w trakcie ewolucji, więc mi tego suponuj. Nie wierzę w teorię ewolucji, bo jest w zbyt wielu momentach absurdalna.

    Teraz: o jakiej Ty piszesz jabłoni? Mógłbyś wreszcie otworzyć Księgę Rodzaju i przeczytać tekst, do którego od kilkudziesięciu godzin się odwołujemy? W każdym razie ja się odwołuję.

    Co się zaś tyczy Twojego katolicyzmu: dogmat o grzechu pierworodnym to podstawa w Biblii i nauczaniu Kościoła - i to akurat bardziej na podstawie Listu do Rzymian Świętego Pawła, niż Genesis - stąd nabarałem wątpliwości, co do Twojej wiary, a w każdym razie wiedzy na temat wiary ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. Dzięki za poparcie Fabbs. Dobrze, że jest miejsce gdzie będzie można z Tobą podyskutować, bo po wysłuchaniu konferencji Narodzeni z Ducha, jestem trochę tym, co tam usłyszałem oszołomiony (ale w pozytywnym sensie tego słowa). Pierwsza pt. Źródło prawdziwej siły, też we mnie coś obudziła. Jednak po ich przesłuchaniu człowiek przechodzi taką metamorfozę, że pytania w pewnych kwestiach rodzą się samoczynnie.

    Co do Jacko to myślę, że jest on bliżej Boga niż mu się wydaje. Tylko, że Bóg jest w środku tuż przed nim, a on chodzi jakby naokoło. Cóż, każdy ma swoją drogę...

    OdpowiedzUsuń
  24. to świadectwo dodaje mi sił gdy zaczynam wątpić w sens modlitwy o nawrócenie męża.

    OdpowiedzUsuń
  25. Jacko, a spróbuj może Przyjacielu w pokorze stanąć przed tym, ale szukaj, szukaj bo tylko wtedy otrzymasz odpowiedź tak jak św. Tomasz.

    OdpowiedzUsuń
  26. Ależ tu wrzało ;) To zdjęcie Św. Tereski jest genialne! A jej słowa mocne i płynące z prawdziwej głębokości serca, więc nie dziwota, że poruszają do dziś. Moc świętości pozostaje wieczna dla wszystkich pokoleń. Piękne...

    OdpowiedzUsuń