środa, 28 września 2011

W poszukiwaniu chwały

- Porażka czasem oznacza tylko rany i ból, ale co, jeśli tym razem skończy się śmiercią. On się zawziął. Nie boisz się? – zapytała z niepokojem w oczach.

- Nie – uśmiechnął się. – Każdy dzień może przynieść śmierć. Z ręki wroga albo z ręki Boga. Może też przynieść takie wyzwania, że umieranie przy nich to przechadzka. Rzecz więc nie w tym, co dzień przyniesie, ale jak to przyjmiesz… Jednak jutro nie umrę. Nie bój się.

- Kiedy mówisz takie rzeczy – odparła po chwili namysłu – to nie wiem czy to jeszcze pewność siebie, czy już arogancja.


Roześmiał się w głos.

- Przed tym pojedynkiem nie potrzebuję pewności siebie. Wystarczy mi pewność wroga.

- To znaczy?

- Wiem, z kim przychodzi mi się zmierzyć. Znam go. Dlatego mówię ci: jutro nikt nie zginie. Odetchnij.


- - - - - - - - - -

- Przyszedłeś na czas – gwałtownik spojrzał Amalekowi w oczy i z szacunkiem pokiwał głową. Usiadł na pniu, opodal skraju lasu, rozkraczył nogi i wrócił do kreślenia czegoś patykiem po ziemi.

- Cieszy mnie, żeś i ty się zjawił – odparł wojownik i zgarbił ramiona. – Nie wiem tylko czyś się zjawił, by podjąć wyzwanie, którem ci rzucił, czyś tu przyszedł błagać o litość.

- A skąd ta wątpliwość?

- Skąd? – wrzasnął Amalek. – A czy ja jestem psem, że wychodzisz na mnie z kijem? Nie, nie jestem psem. Psem każdy, kto unika oręża i chwały. Skoroś nie wziął broni, a jednak tu czekasz na ubitym placu, z pięścią zaciśniętą, to chyba tylko po to, by mi buty wylizać. I tak zrobisz. Ale się nie wymigasz. Szkoda miecza na tchórza. Mizerykordią ci gardło poderżnę, kundlu, choć na miłosierdzie nie zasługujesz.

Gwałtownik wstał. Amalek zrobił krok w tył i sięgnął do rękojeści miecza.

- Zbliż się tylko, a cię rozpłatam i rzucę na żer ptakom!

- Amaleku, Amaleku… Patrz. Założyłeś zbroję, buciory z kolcami, puklerz, który zdobyłeś w bitwie pod Externum. Wziąłeś miecz, tarczę, dzidę, sztylet. Przyprowadziłeś żonę, synów, służbę i przyjaciół. Wynająłeś, jak widzę, nawet pieśniarzy, żeby miał kto opiewać twoje zwycięstwo. Ale ja wychodzę ci naprzeciw w imię Pana Zastępów. Bo modliłem się wczoraj za ciebie i wiem, że nie mnie rzuciłeś wyzwanie.

- Módl się, ale za siebie – warknął Amalek.

- Zamilcz – gwałtownik podniósł rękę i wskazał na tłum zebrany za plecami wojownika. – Zamilcz i spójrz na tych, których za sobą ciągniesz. Po to dziś przyszedłem bez broni, żebyś się nie bał odwrócić. Oto twoje wyzwanie! Ile jeszcze chcesz im kazać wpatrywać się w ciebie z podziwem? Czy nie czas, żebyś to ty spojrzał na nich? Czy nie czas, żebyś zauważył, że w oczach twojej żony duma dawno zgasła, płonie zaś niepokój i zmęczenie? Czy nie czas, żebyś przyjrzał się wreszcie temu, co robią twoi synowie? Czy nie czas, żebyś dostrzegł ich dorastanie? Dzieła, których się podjęli? Czy nie czas, żebyś to ty im wyraził uznanie? Ile jeszcze musisz dać sobie dowodów odwagi, żebyś wreszcie zwrócił się ku temu jednemu wyzwaniu, które odwagi naprawdę wymaga? Ile jeszcze pojedynków musisz stoczyć, żeby do ciebie dotarło, że pewność, której szukasz, nie z kolejnych osiągnięć pochodzi, ale stoi cicho za twymi plecami?

Gwałtownik skinął głową w stronę żony Amaleka. Kiedy tu przyszła, obawiała się rozlewu krwi, stanęła więc daleko i nie mógł teraz dostrzec jej oczu, by się upewnić czy zrozumiała. Ale po chwili kobieta odpowiedziała mu ukłonem. Dodał wówczas:

- Dziś to nie moja walka, przyjacielu. Powodzenia.

Położył kij na pniu, potem kamień, który trzymał w drugiej dłoni i odszedł.
Amalek stał, jakby go ktoś zamroził w pół kroku. Milczał.
Zauważył dyndające rzemienie balearskiej procy, którą gwałtownik schował za pasem.


"Chasing Fire" John Jude Palencar

9 komentarzy:

  1. "Oto twoje wyzwanie! Ile jeszcze chcesz im kazać wpatrywać się w ciebie z podziwem? Czy nie czas, żebyś to ty spojrzał na nich? (...)Czy nie czas, żebyś to ty im wyraził uznanie? Ile jeszcze musisz dać sobie dowodów odwagi, żebyś wreszcie zwrócił się ku temu jednemu wyzwaniu, które odwagi naprawdę wymaga? Ile jeszcze pojedynków musisz stoczyć, żeby do ciebie dotarło, że pewność, której szukasz, nie z kolejnych osiągnięć pochodzi, ale stoi cicho za twymi plecami?" - właśnie... wierzę, że to mój ostatni pojedynek żeby wreszcie dotarło.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zawsze ciekawiło mnie czym jest to "pisanie patykiem po ziemi" cytuję:"...i wrócił do kreślenia czegoś patykiem po ziemi". Podobny zwrot jest w Ewangelii wg św. Jana rozdział 8, wtedy kiedy uczeni w Piśmie przyprowadzają do Pana jawnogrzesznicę. Jezus wówczas pisze palcem po ziemi. Cóż to za symbol, przedziwny i jakie jest jego znaczenie...? Dzięki!

    OdpowiedzUsuń
  3. ... i chyba wreszcie dotarło :) Dzięki.

    OdpowiedzUsuń
  4. Czy nie czas żebyś?.... choć minął najlepszy czas to jednak nie jest zbyt późno. :) Dziękuję z całego serca :)

    OdpowiedzUsuń
  5. ο πρόβλημα είναι να έχουμε ανοιχτή καρδιά και μεγάλη ευαισθητοποίηση εαυτού ως vipissana

    OdpowiedzUsuń
  6. Don, słuszne skojarzenie z Panem Jezusem. Na temat znaczenia tego gestu wiele już napisano i nic tak naprawdę wiążącego ;) Mnie chodziło po prostu o skojarzenie w tym konkretnym momencie postaci gwałtownika z Jezusem, który wobec wrogo nastawionych przeciwników tak właśnie występował: jako prorok. Inna rzecz, że w tym tekście zawarłem jeszcze jedno tego typu biblijne nawiązanie: zwróć uwagę, że Amalek odzywa się do gwałtownika tekstem, którym Goliat próbował ośmieszyć Dawida. Dlatego na końcu okazuje się, że gwałtownik miał ze sobą procę: w razie, gdyby Amalek okazał się bardziej tępy, niż można się było tego spodziewać ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozmawiałem ostatnio z bratem i oto autentyczna historia, tutaj przekazana z narracja zainspirowana tekstami o.Fabbsa :)


    "To znów ty!" - rzucił ktoś z tłumu.
    "Bądź pozdrowiony Amaleku." - powiedział Gwałtownik i instynktownie sprawdził czy jego miecz jest na swoim miejscu.

    Amalek przystanął na długich kamiennych schodach w odległości kilku stopni od Gwałtownika i zaczął wolno mówić:
    "Zastanawiałem się... Jeśli twój Bóg jest tak potężny, ze wysłał ciebie z tylko z procą na mnie, a ty nawet jej nie użyłeś i przeżyłeś... to ... zażądaj znaku dla mnie, abym i ja mógł uwierzyć!".

    Gwałtownik wyprostował się i rzekł:
    "To nie działa w ten sposób. Mój Bóg jest potężnym Bogiem, Stwórcą nieba i ziemi i wszystkiego co ją napełnia. Człowiekowi jednak podarował On coś więcej. Wolną wole. Dlatego nie mogę żądać znaku. On przychodzi do nas w inny sposób, kołata do serca i czeka aż go tam człowiek wpuści. Widze, że kołata także do twojego serca."

    "Ja potrzebuje czytelnego znaku!" syknął Amalek.
    Rozejrzał się wokoło nerwowo. Dostrzegł, ze wzdłuż schodów na których stali, co klika stopni ustawione ze duże mosiężne świeczniki. Podbiegł do jednego, swa silną ręką pochwycił go i postawił na środku jednego stopnia miedzy nim i Gwałtownikiem.

    "Jeśli twój Bóg wszystko może, niech ten świecznik się przewróci! Tu i teraz! To chyba nie jest zbyt ciężkie zadania dla Boga, który wszystko może?" rzekł wyraźnie pobudzony Amalek.

    "Mówiłem ci, ze to tak nie działa, ani ja ani mój Bóg nie jesteśmy kuglarzami." rzekł pewnie Gwałtownik.

    "Wiec to wszytko bzdura!" warknął Amalek i uderzył swoim barkiem o bark Gwałtownika, poła jego płaszcza w tym samym czasie zawinęła się na świeczniku i lekko go pociągła za schodzącym w dół Amalekiem. Jedna noga świecznika zsunęła się ze stopnia i cały świecznik runął z łomotem w dół o kilka stopni po kamiennych schodach.

    Zaległa cisza.
    Równie poirytowane co zdumione spojrzenie Amaleka spotkało się z uśmiechniętym spojrzeniem Gwałtownika.

    "Potężny jest Pan Zastępów a ścieżki Jego niepojęte" - powiedział już bardziej do siebie Gwałtownik.

    OdpowiedzUsuń
  8. wojna sie toczy
    czy słyszysz
    tak to zwycięstwo kroczy
    czy w środku czujesz
    to Pan tą wojne toczy

    OdpowiedzUsuń