wtorek, 6 września 2011
Hartowanie
Wychodzili w siedmiu. Wrócił sam, o świcie, ledwo powłócząc nogami. Zobaczyła przez okno, że zatrzymał się przy studni, ale nie zaczerpnął wody, tylko oparł tarczę o cembrowinę i stał. Ucieszyła się , że przeżył. Mógł jednak zostać ranny. Otworzyła drzwi i podbiegła. Odetchnęła. To nie jego krew zbroczyła broń i ubranie.
Dotknęła mu brody. Włosy stwardniały od potu, kurzu i posoki. Chrzęściły jak skrzydełka owadów, gdy przesuwała po nich dłoń. Spojrzała mu w oczy. Płonęły, lecz ogień, który już znała, nabrał teraz barwy miedzi. Wiedziała, co to znaczy. Śmierć towarzyszy broni, nawet jeśli rozumiesz jej nieuchronność i sens, zadaje ból. Nie uodporni cię na niego żadne doświadczenie.
- Czy ty nigdy nie płaczesz? – szepnęła.
- Płacz może przynieść ulgę.
- Właśnie…
Przypomniał sobie tamtą noc sprzed lat, kiedy się wykradł z oblężenia, żeby sprowadzić odsiecz. Minął straże i ruszył w góry, wzdłuż potoku. Po godzinie marszu upewnił się, że nikt go nie ściga, a ponieważ przerzedziły się chmury i skały oświetlił księżyc, postanowił przyspieszyć. Pobiegł granią.
Nagle coś nim szarpnęło, prawą nogę przeszył ból, upadł. Podniósł się z trudem, bo strzała utkwiła w udzie. Nie zdążył nawet pomyśleć, żeby się uchylić, gdy drugi pocisk huknął go w lewy bark z taką siłą, że wyleciał poza krawędź skarpy i runął w dół.
Nie zginął chyba tylko dlatego, że żleb, do którego się stoczył okrywał cień. Skrytobójca nie mógł go w mroku wypatrzyć. Skoro nie mógł strzelać, powinien zejść i dobić go mieczem, ale może przestraszył się przepaści i nie chciał ryzykować. Albo po prostu uznał, że dwie strzały to dość, żeby ofiarę unieruchomić na tym pustkowiu i sprowadzić nań powolną śmierć z wyczerpania. Mylił się. Gwałtownik przeżył. Kiedy się ocknął po upadku, całe ciało przeszywał ból, ale mógł iść. Następnego dnia natknął się na pasterzy owiec.
W ciągu kolejnych tygodni, gdy dochodził do siebie i odzyskiwał siły, górale przynosili mu wieści. Twierdza upadła. Oblężenie zakończyło się rzezią. Nikt nie ocalał. Nie oszczędzili nawet kobiet i dzieci. Wtedy do niego dotarło, że jeden tej masakry uniknął. Ten, który do niego strzelał. Ten, który mógł to zrobić, bo wiedział na pewno, gdzie urządzić zasadzkę. Jego przyjaciel. Musiał się wymknąć zaraz po tym, jak gwałtownik przedstawił mu swój plan. Poszedł do wroga. Wyjawił tajemnicę. Targował się o swoje życie, ale ceną okazała się śmierć posłańca. Jak inaczej mógłby udowodnić, że mówi prawdę?
Duszę gwałtownika wypełniła gorycz i bezsilność, bo nie ma zemsty, która by mogła uleczyć serce po takiej zdradzie. Wyszedł z szałasu i uklęknął w słońcu, żeby osuszyło łzy z jego twarzy. Płynęło ich jednak coraz więcej. W końcu się im poddał…
- Właśnie – powtórzyła dziewczyna, czym wyrwała go z zamyślenia. – Płacz może przynieść ulgę, a ty nigdy nie płaczesz.
- Kiedyś… Pozwoliłem sobie… - odpowiedział. – Ale ta ulga pozwala z czasem zapomnieć…
- To chyba dobrze?
- Nie. Mężczyzna nie może zasklepiać rany swego serca. Musi czekać. Opalać się w bólu jak w słońcu.
- Na co czekać? – nie kryła zdziwienia.
- Aż rana stanie się bramą ku dojrzałości. Aż przestanie zadawać cierpienie, a stanie się lekarstwem. Dlatego Chrystus po zmartwychwstaniu, chociaż zwyciężył cierpienie i śmierć, dalej miał przebity bok, ręce, nogi… Żeby mógł wszystko.
Dziewczyna potrząsnęła głową i prychnęła. Po chwili się uśmiechnęła. Nie zrozumiała tego, co jej powiedział. Przestraszyło ją to trochę, ale też poczuła, że on wie, o czym mówi i że już z nim dobrze.
Gwałtownik odgarnął jej kosmyk włosów z twarzy, odwrócił się do studni i chwycił za kołowrót.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Krok za krokiem
OdpowiedzUsuńpod górę
w mleku chmur
ścieżka - dziwnie znajoma
choć na drugim końcu ziemi.
Dziękuję!
Być gwałtownikiem. To jest naprawdę COŚ!
OdpowiedzUsuń..i jeszcze dla tych, którzy chcieli by rozwinąć temat: http://www.youtube.com/watch?v=vzrQvGOch1Q&feature=mfu_in_order&list=UL
OdpowiedzUsuńJest taka prawda ktorej nie da sie wyczytac z ksiazek. Trzeba wyruszyc do boju, stanac do walki. Stanac przed obliczem smierci aby docenic smak zycia.
OdpowiedzUsuń"- Aż rana stanie się bramą ku dojrzałości. Aż przestanie zadawać cierpienie, a stanie się lekarstwem. Dlatego Chrystus po zmartwychwstaniu, chociaż zwyciężył cierpienie i śmierć, dalej miał przebity bok, ręce, nogi… Żeby mógł wszystko."
OdpowiedzUsuńZ przebitego boku wypłynęła krew i woda woda żywa, Duch Święty, Ożywiciel i Stworzyciel, który czyni wszystko nowym, leczy zranione grzechem serca ogniem Miłości i otwiera je kluczem Miłosierdzia, przemienia miejsce śmiertelnego zranienia w narodziny Perły, swej Oblubienicy. Panie daj mi tej wody... abym już nie pragnęła... Dziękuję ojcze za Gwałtownika, za jego drogę aż do dojrzewania w słońcu, lato mija czas wycisnąć winogrona.
Właśnie dosłownie wczoraj zaczęłam słuchać Anawy ;)
OdpowiedzUsuń@ Jazztin: To zwróć uwagę, że jest to jedno z tych rzadkich nagrań, gdy z Anawą nie śpiewał Marek Grechuta, ale Andrzej Zaucha ;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń