niedziela, 9 stycznia 2011

Trzecia lekcja fechtunku: Równowaga



Głupcy patrzą na pojedynek i widzą tylko dłonie, które dzierżą miecz. Kiedy chwalą któregoś z szermierzy, machają rękami, żeby naśladować jego ruchy. Mistrz tymczasem skupia się na postawie ciała i pracy nóg, ponieważ wie, że cios, blok i unik zależą wyłącznie od tego jak noszą go stopy.



Podobnie gwałtownik zdaje sobie sprawę, że do pokonania lęków (bloki) i przemiany swojego myślenia (pchnięcia) potrzebuje takiego opanowania ducha, by z każdego odchyłu umiał wrócić do pionu i przypuścić atak. Sztuka zaś wewnętrznego balansu polega na
dziękczynieniu, bo jak powiada święty Paweł: „W każdym położeniu dziękujcie, taka jest bowiem wola Boża względem was w Jezusie Chrystusie” (1 Tes 5,18) oraz „Dziękujcie zawsze za wszystko Bogu Ojcu w imię Pana naszego Jezusa Chrystusa!” (Ef 5,20).

Ruch ducha – podobnie jak ruch ciała w fechtunku – posiada cztery podstawowe kierunki.

Krok w tył. Opisuje go Księga Tobiasza: „A teraz spójrzcie, co On wam wyświadczył i dziękujcie Mu pełnym głosem, uwielbiajcie Pana sprawiedliwego” (Tb 13,7). Tak też czynił Mistrz w słowach: „Ojcze, dziękuję Ci, żeś Mnie wysłuchał” (J 11,41). Gwałtownik Cofa się by jeszcze raz na własne oczy ujrzeć konkretne dzieło, którego Bóg dokonał w jego życiu lub dar, który od Niego otrzymał. „Cóż masz, czego byś nie otrzymał?” (1 Kor 4,7), pyta siebie. Dziękuje Bogu. Umacnia się przy tym, pokrzepia, odżywa i w mgnieniu oka wraca do pozycji wyjściowej.

Krok w przód. Gwałtownik ćwiczy pamięć o tym, co zrobili dla niego inni ludzie i zaraz, kiedy to możliwe daje im znak swojej wdzięczności. Nawet w środku bitwy i ferworze walki kiwa głową towarzyszowi, który właśnie mu pomógł. Czyni tak, ponieważ święty Paweł nakazał „Bądźcie wdzięczni” (Kol 3,15), ale też pamięta, że gdy „Ezechiasz nie odwdzięczył się za wyświadczone dobrodziejstwo, ponieważ jego serce uniosło się pychą, zapłonął gniew Boży nad nim” (2 Krn 32,25).

Krok w lewo. Gwałtownik okazuje wdzięczność również samemu sobie, ponieważ przestrzega przykazania „Miłuj bliźniego swego jak siebie samego” (Mt 22,39). Cieszy się z postępów w sztuce walki i za każdym razem, gdy coś mu się uda, wyraża na głos swoją radość, a czasem nawet sprawia sobie podarunek. Inni się z niego nabijają albo oskarżają o egocentryzm, ale na próżno. Gwałtownik powtarza krok w lewo codziennie i po wielekroć. „Bo dlaczego by czyjeś sumienie miało wyrokować o mojej wolności?” (1 Kor, 10,29).

Krok w prawo. Gwałtownik wykonuje ten ruch wobec przeszkody, nieszczęścia, niespodziewanej tragedii czy zwykłego spadku formy. Pyta: „Co dobrego mogę zobaczyć w tej sytuacji?” i szuka tak długo, aż rozumie, a serce przepełnia mu wdzięczność, otucha i nadzieja. „Pan światłem i zbawieniem moim: kogóż miałbym się lękać? … Chociażby stanął naprzeciw mnie obóz, moje serce nie będzie się bać, chociażby wybuchła przeciw mnie wojna, nawet wtedy będę pełen ufności… Wierzę, iż będę oglądał dobra Pańskie w ziemi żyjących. Ufaj Panu, bądź mężny, niech się twe serce umocni, ufaj Panu!” (Ps 27).

Tak więc gwałtownik ćwiczy.

Wypad w przód i powrót. Zwrot w tył i powrót. Unik w lewo, powrót. Unik w prawo, powrót.

Dopiero wówczas, gdy zacznie stawiać te kroki z pewnością tancerza, doda cięcia mieczem.

Dziękczynienie to nogi walki duchowej.

Dziękczynienie to jedyna równowaga.






24 komentarze:

  1. Dziękczynienie to nogi walki duchowej.

    Dziękczynienie to jedyna równowaga.

    Cel - aby oddać cięcia mieczem, jest wart ciężkich ćwiczeń.

    Dzięki więc Ojcze za kolejną wskazówkę i motywację do ćwiczeń.

    Postaram się z całym sercem ćwiczyć w dziękczynieniu, szczególnie w opanowaniu kroku w przód, gdyż tu mam chyba największe braki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Trening modlitwy w świadomości,że każdy może(a raczej powinien)być rycerzem w orężu samego Boga jest motywacją dopingującą.Kiedy się modlę mam przed oczami obraz Św.Tereski(taki jak w -Gwałtownik:wersja "Sweet Hardcore")Dla mnie ideał "kobiety rycerki" ;) Muszę szczególnie popracować nad krokiem w prawo,jak również pamiętać o tym "...dlaczego by czyjeś sumienie miało wyrokować o mojej wolności?” (1 Kor, 10,29). Dziękuję za ogrom siły do walki jaką daje mi czytanie Twoich przesłań Fabbs :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Trudny jest ten krok w lewo. Jeszcze wyrazić na głos radość jest w miarę łatwo. Ale z tym sprawianiem sobie podarunku, jest już znacznie gorzej, zwłaszcza, jak po głośnym wyrażeniu radości, czyjeś sumienie jednak wyrokuje o mojej wolności...
    Musi być jakiś krok pomiędzy zwykłym "w lewo", a tym właściwym "w lewo". Zważ O.Fabbsie, że czytają Cię nie tylko młodzi ludzie, którym ten krok najłatwiej w życiu wychodzi (przepraszam młodych "wielkich", nie generalizuję), ale też i uczniowie mojego pokolenie, któremu wpajano przez dziesięciolecia zgoła co innego na temat kroku w lewo.
    No, chyba, że cierpliwie czekać każesz na kolejną lekcję fechtunku.

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytając ten wpis nie mogłem oprzeć się wrażeniu, iż lekcje fechtunku do zdumienia przypominają lekjce tańca.
    W tył powrót, w przód powrót, w prawo bok, w lewo bok! Trzymaj równowage!Jeszcze raz!
    Niemniej ojciec mnie uprzedził.

    Jako stary tancerz dodam od siebie dwie wskazówki. Istnieje coś takiego jak pamięć mięśniowa. Jeżeli dostatecznie długo i intensywnie powtarzamy jakiś krok to po pewnym czasie "wchodzi nam w krew" czy też raczej mięśnie i możemy wykonywać go bez zaangażowania myślenia. Pozwala nam to myśleć o trudniejszych krokach i ciągle się rozwijać.
    Przypuszczam że "pamięć duchowa" również istnieje.

    "Tancerz o słabych stopach to tancerz upośledzony"

    P.S. Czekam z nadzieją aż ojciec napisze coś o duchowych obrotach.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękczynienie jest czyms niesamowicie ważnym a jednocześnie czymś trudnym z kilku powodów:
    -po pierwsze pokazuje nam,że nie jestemy samowystarczalni,ale potrzebujemy pomocy Boga i innych ludzi a my tego często nie chcemy,bo wydaje się nam,że o naszej wartości decyduje nasza siła
    -po drugie coraz wiecej osób ma problem z własną wartością,dlatego minimalizują swoje osiagnięcia albo ich w ogóle niewidzą,poniewaz dążą do nieralnego ideału
    -po trzecie nie pamiętaj lub nie chcą pamiętać o Bogu,co utrudnia przyjęcie postawy wdzięczności wobec Niego
    -po czwarte gdy przychodzą trudne momenty często zapominamy o całym wyświadczonym nam dobru i naszą sytuację traktujemy jako karę.
    Wdzięczność to trudna sztuka,dlatego musimy nieustannie się w niej ćwiczyć,w czym pomocny jest bardzo ignacjanski rachunek sumienia.
    I jeszcze na marginesie jedna uwaga-myśl od jakiegoś czasu powtarzana przez mojego spowiednika,że :warto w chwili ciszy po spowiedzi starać sie poczuć lub przynajmniej usłyszeć,że Jezus dziękuję nam,że oddaliśmy mu swoje grzechy,bno inaczej nic nie mógłby zrobić bez naszej zgody,ponieważ nie tylko w nas głeboko tkwi pragnienie wyrażania wdzięczności Bogu i innym ludziom,ale pragnienie to jest też w Bogu,dlatego umożliwijmy Mu powiedzenie "dziękuję",za to,że pozwalamy Mu działać w naszym życiu.

    OdpowiedzUsuń
  6. Długo mi zajęło rómnowagę trzymać. Spokojnie stąpać z mieczem Słowa Bożego. Jednak największym zaskoczeniem dla mnie samego była pokora jaka się rodzi w doświadczeniu. Pokora, czyli pamięć komu to zadzięczam.I jeszcze: nie ma zacietrzewienia - jest radość. Radość i pewność. Aż chce się fechtować :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Asia, zdecydowanie krok w przód ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Agnieś, "sweet hardcore" do Ciebie pasuje. Może więc warto - oprócz Tereski - jeszcze ze św. Joanną d'Arc sie zaprzyjaźnić? ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Dorka, gdyby młodym krok w lewo rzeczywiście tak dobrze wychodził... :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Przemo, obrotów nie było w planie, ale przyjrzę się zagadnieniu ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Milka, bardzo inspirująca rada Twojego spowiednika. Pozdrowienia serdeczne dla niego:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Sosna, właśnie. Pokora i radość. Dokładnie o te owoce duchowe chodzi ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Bardzo ciekawe zobrazowanie procesu walki w rownowadze..Czyl jesli troche za duzo krokow w przod np-tez mozemy sie potknac..
    Doskonale rozumiem paralele i wielce za nia dziekuje o.Fabbsie!
    Troche sie jednak zatrzymalam nad tym przykladem-jako ze walki wschodnie nie sa dla chrzescijan..
    Ron Taganashi, mnich buddyjski i mistrz karate twierdzi ze: „Istotą sztuki walki jest jej duchowy wymiar. Karate jest wymiarem buddyzmu, jego aspektem fizycznym, bramą do duchowego oświecenia“.Stad pewien niepokoj..
    Nie wiem jakimi technikami walczyli samuraje ale tak rozmyslajac i chcac znalezc jakies podobienstwo, jesli w ogole tak czynic mozna,do walczacych chrzescijan cos znalazlam.Przeczytajcie:
    "Główną zasadą samuraja była wierność swemu panu i bezwzględne mu podporządkowanie się. W walce samuraj nie mógł odczuwać lęku przed śmiercią (podobnie jak podczas popełniania seppuku), nie mógł kapitulować w walce, bowiem byłoby to rozwiązanie niehonorowe".

    OdpowiedzUsuń
  14. Aniu, a skąd taka generalizacja, że "walki wschodnie nie są dla chrześcijan"? Zapewne nie wszystko w azjatyckich sztukach walki jest jasne i parę aspektów rzeczywiście nie godzi się z chrześijańskim światopoglądem, ale żeby zaraz negować całe zjawisko? To byłaby przesada.

    Osobiście znam wierzących, którzy uprawiali lub uprawiają karate, ju-jitsu, aikido, kendo itd. i mogę z całą pewnością powiedzieć, że te sporty nie wpłynęły w żaden negatywny sposób na ich duchowość. Co więcej, niektórym przyniosło to nawet dobre owoce, np. dyscyplina treningowa skłoniła ich także do dyscypliny codziennej modlitwy osobistej.

    W tym kontekście ów cytat z kodeksu honorowego samuraja jest jak najbardziej na miejscu ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Aniu K - nie dość, że walki wschodnie są dla Chrześcijan to jeszcze strzelanina jest dla nich :). Strzelanina na szczeście farbami (paintball), czyli rozgrywka sportowa. Dyscyplina, adrenalina, odpowiedzialność za grupę, pomysłowość, koncentracja, wytrwałość ...długo mozna wymieniać.
    Jedna z fajniejszych rzeczy (sportów) jaki mi sie przytrafił.
    Ania - nie myśl schematami ;). Przemyśl sama :)

    OdpowiedzUsuń
  16. No to teraz Wy mnie zgenerowaliscie i uschematyzowaliscie..;)
    Nie, ja stawiam pytania bo sama nie znam odpowiedzi.
    Sa i tacy ludzie ktorzy nie wyszli z przygody z (niektorymi) sztukami walki bez uszczerbku..wspominaja po czasie ze to nie oni, nie ich zdolnosci, opanowanie, precyzja itp brala udzial w walce. POtrzebuja uwolnienia..
    Wiec czy mozna kazdemu, bez ogrodek mowic ze to nie jest zle, ze to jest tylko dobre?cwiczenia czy cos wiecej..ale czy zawsze wiadomo?

    OdpowiedzUsuń
  17. Aniu, są tacy, którzy przy okazji sztuk walki weszli także w związany czasem z nimi pseudo-mistycyzm, a nawet okultyzm. I dlatego mogą mieć teraz jakieś problemy, nie zaś z powodu ćwiczeń. Równie dobrze może ktoś ćwiczyć grę na pianinie i wraz z nia praktykować np. kabałę, żeby mu się potem poszczęściło na Konkursie Chpinowskim. Czy to jednak oznacza, że mamy w czambuł potępiać grę na instrumentach? ;)

    Nawiasem pisząc: przykład z pianistą to autentyk.

    OdpowiedzUsuń
  18. No to bylo ostre:)
    Czyli wedlug tego myslenia , mozna robic niemal wszystko.Zalozeniem jest bycie gwaltownikiem.
    PS.I akupunktury,homeopatie itp tez?

    OdpowiedzUsuń
  19. Aniu, założeniem jest bycie chrześcijaninem. Jedyne, czego nie chcemy, to grzech. A że rodzajów grzechów aż tak wielu nie ma (dlatego dekalog jest taki krótki), to rzeczywiście jak napisałaś "można robić niemal wszystko". Zauważ tylko, że św. Paweł był jeszcze bardziej radykalny, gdy powiedział: "WSZYSTKO mi wolno. Ale nie wszystko przynosi mi korzyść" ;)

    Zatem: trzeba, Aniu, badać duchy. Ale bez zbytniego przerażenia. Jeżeli jesteś pod sztandarem Chrystusa, to przecież Pan nie pozwoli Ci zbłądzić, ani tym bardziej nie da, żeby Ci szatan wszedł do domu jakimś tylnym wejściem.

    Co się zaś tyczy akupunktury, a zwłaszcza homeopatii: nie wierzę w te bzdury. Nie idzie za nimi żadne sensowne wyjaśnienie, ale może jakis efekt placebo niektórym przynosi korzyść? Nawet jeśli ktoś - do czego rozumiem, że pijesz - odczynia nad tymi igłami czy lekami jakieś czary, to nie mogą one skrzywdzić wierzącego bez świadomego aktu zawierzenia złu!

    A swoja drogą: co powiesz na fakt, że z "terapii" homeopatycznej korzysta od jakiegoś czasu Ojciec Święty Benedykt XVI? :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Ano nic nie powiem poza tym ze wlasnie mam zamieszanie w glowie. Ktore trzeba przejsc i dzieki ktoremu moze cos nowego w niej powstanie.Bo tylko bac sie tego co Zle? MOja droga tak prowadzila ale moze wciaz to glusza ciemna.No nie jest to nieludzkie ale trzeba to zanurzyc w Swiatlosci Prawdziwej i nauczyc sie czegos znowu.

    OdpowiedzUsuń
  21. Czasami jak czytam tego bloga to mam wrażenie że to jest no hmm... "ćwiczenia duchowe ciąg dalszy" czy może się mylę i tak naprawdę to co tu pisze już miał na myśli ojciec Ignacy? W każdym bądź razie porównania, których ojciec używa naprawdę pomagają w zrozumieniu tego co się w sercu dzieję i co więcej wskazują ściężkę po której podążąć. Takie same odczucia miałem po rekolekcjach ignacjańskich i ten blog też taki jest, bo wskazuje jak żyć. :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Sławku, taki miałem zamysł na tego bloga, żeby pisać chrześcijańskie teksty insiracyjne dla mężczyzn. A że jestem jezuitą, to i związek z ojcem Ignacym oczywisty ;) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  23. Ćwiczenia sztuki walki powodują że człowiek jest jak laser super skupiony...

    OdpowiedzUsuń