Jestem typem włóczęgi. Uwielbiam przestrzeń i podróże. Miałem kiedyś taką małą stronę w internecie, gdzie pisałem relacji z moich wypraw. Raz w gronie znajomych kolega Michał powiedział: "Arek uwielbiam Twoje relacje, powinieneś pisać więcej i dłuższe". Michał to grupowy prześmiewca. Ma cięty język i odwagę powiedzieć prawdę. Byłem pewien, że się ze mnie nabija. Po jakimś czasie powiedział to samo i tym razem zapytałem czy mówi serio. Powiedział, że
zupełnie serio. Takich głosów dostawałem więcej. Jednak w środku była cała masa "ale". W środku był głos, który mówił, że nigdy nie byłeś dobry z języka polskiego, masz zerowy warsztat i na dodatek jesteś typem człowieka co chodzi z głową w chmurach i zawsze myśli nierealnie. Był też inny głos który mówił pisz bo uwielbiasz to robić, o nic się nie martw, po prostu pisz.
Dwa tygodnie temu dostałem od mojego rok starszego brata (o. Remi Recław) płytę z konferencją do wysłuchania. Ucieszyłem się, miałem przed sobą długą podróż samochodem, a lubię słuchać gadających ludzi jak kieruję. Płyta ma niezbyt skromny podtytuł "2,5h genialnego gadania" - no ale włączam. Człowiek który ma genialnie gadać nazywa się Fabian Błaszkiewicz. Już po kilkunastu minutach płyty zostaję skrzyczany przez mówcę: "masz jakieś marzenie?! To czemu do licha go nie realizujesz!!!" Słucham płyty parokrotnie. A po paru dniach zakładam swojego pierwszego bloga. Zaczynam pisać. Pisząc czuję się jakbym w pięknie słoneczny dzień biegał po zimowym lesie, nie jestem zainteresowany jakimś efektem czy wynikiem po prostu czuję się bardzo dobrze.
Fabbs na płycie opowiada, że diabeł zna tylko jedno słowo i jest nim "ale". Czujesz wewnętrzny ogień, który pcha Cię do czegoś niewiarygodnego, czegoś co spowoduje, że będziesz promieniowałem szczęściem i wtedy nagle atakują Cię wszystkie "ale". Te "ale" zawsze się znajdą. Możesz być za gruby lub za chudy, za stary lub za młody, za zmęczony lub zbyt wypoczęty. Gdy się nie poddasz i zaczniesz realizować swoje marzenie czeka Cię jeszcze jedno wielkie ale. Ale jesteś egoistą. Jak zaczynasz być silnym i wolnym człowiekiem to oskarżenie o egoizm jest tak nieuniknione jak chlapnięcie przy skoku do wody.
Moim zdaniem nie należy się przed tym bronić. Należy zauważyć, że egoizmu w rozumieniu robienia czegoś dla siebie jest dobry. Można nawet powiedzieć, że nie ma dobrego uczynku bez egoizmu.
Ćwiczenie: Wyobraźcie sobie, że długo odkładaliście pieniądze żeby zrealizować swoje największe marzenie. Może podróż dookoła świata, może doskonała gitara elektryczna - niech to będzie wasze prawdziwe marzenie. Zebraliście już całą kwotę. Wtedy u małej córeczki sąsiada odkryta zostaje choroba. Jedyny ratunek dla jej życia to operacja za granicą. Nie zastanawiacie się i od razu przekazujecie całą kwotę na operację. Czy to można nazwać egoizmem? Odpowiecie od razu: "No nie!". No ale jak nie jest to egoizm to co to jest? Poświęcenie? Ofiara? Poświęcenie i ofiara ma to do siebie, że liczymy na nagrodę. Tak naprawdę inwestujemy te pieniądze. Zwrócą się nam one w uznaniu społecznym. Zwrócą się w przekonaniu jacy to jesteśmy dobrzy i fantastyczni.
Ostatnio wielu ludzi chodzi po górach. Mój brat to lubi, ja to lubię. Chodzenie po górach to egoizm czystej wody. Nikt nikomu nie wmówi, że robi to bo się poświęca dla innych. Każdy robi to tylko z jednej przyczyny - bo to lubi. Nikt nie oczekuje, że usłyszy "ooo chodzisz po górach, ale ty jesteś dobry dla innych". Zastosujmy to samo podejście do sytuacji z córką sąsiada. Przekazuje tą kwotę z egoizmu, dla siebie, bo mi tak pasuje, bo tak lubię. Czy to nie jest to co mówił Jezus niech twoja lewa ręka nie wie co robi prawa? Jak dobry uczynek nie wynika z egoizmu to wynika z wyrachowania. Nawet jeżeli myślisz o dobrym uczynku w kategorii pójścia do nieba to jest to wyrachowanie - Ale pech z tą chorobą, ale dam tą kasę bo to będzie niesamowicie fajny dobry uczynek, niebo jak w banku - ale jestem dobry człowiek.
Jezuita Anthony De Mello mawiał, że lubi sobie wyobrażać wielką salę na której przemawia Jezus. Byłem głodny, a nakarmiliście Mnie, byłem spragniony, a daliście Mi pić, byłem przychodniem, a przyjęliście Mnie. Teraz chcę wam podziękować. Połowa sali wstaje. Jezus się im przygląda i mówi: nie wam, tej drugiej połowie.
Arek Recław
Zapraszam na moją stronę: http://pasjavspraca.wordpress.com/. Piszę tam o walce z największą chorobą nowożytniego świata, czyli "kultem pieniądza". Zupełnie nie twierdzę, że pieniądze są złe. Bo nie są. Są naprawdę super. Tak samo jak lodówki czy narty biegowe. Fajne i przydatne wynalazki. Ale oddawaniu im czci nie jest dobre. Uważam, że każdy człowiek ma bogaty świat wewnętrzny, każdy jest uduchowiony. A to oznacza, że każdy gdzieś tą swoją duchowość angażuje. W tym momencie dla wielu największą wartością i największym celem życia jest zdobywanie i wydawanie pieniędzy. Dla wielu jest to tak silna religia, że nie odczuwają żadnej potrzeby szukania innych wyższych wartości.
P.S. od Fabbsa:
W Sączu trwa w najlepsze okres kolędowania. W dodatku tutaj wszyscy przyjmują ;) Poza tym - choć dopiero spowiadaliśmy kilometrowe kolejki przed Bożym Narodzeniem - już ustawiają się nowe z okazji pierwszego piątku. Oczywiście, tylko się cieszyć. Z tego jednak powodu zamilkłem tutaj trochę w ostatnim czasie. Ucieszyłem się też, gdy mi Arek zaproponował ten gościnny wpis-świadectwo. Dzięki, Arku!
Sam powinienem wrzucić pierwszego w tym Nowym Roku posta najpóźniej jutro.
Słowo się rzekło :)
Cudowne przepojenie Anthony'm de Mello.
OdpowiedzUsuńO.Fabbs - działasz jak magnes, przyciągając do siebie porządnych ludzi, wielkich egoistów. Cześć Tobie i im za to, że mają odwagę.
Ojciec De Mello prześladuje mnie nawet tu.. trudno.
OdpowiedzUsuńPoza tym tekst ciekawy, inspirujący. Dzięki :)
Fajne świadectwo :) I dzięki za przypomnienie o Ojcu de Mello. Wiele lat temu czytałam genialne "Przebudzenie' i "Śpiew ptaka" i coś mi się wydaje,że warto będzie sobie przypomnieć ponownie.
OdpowiedzUsuńNasuwa się hasło Św. Augustyna - 'kochaj i rób co chcesz'(jak coś przestawiłem to przepraszam).
OdpowiedzUsuńA co do de Mello: przeczytałem "Przebudzenie" około 10 lat temu. Jakieś 5 lat zajęło mi pozbieranie się do kupy na nowo. Sporego spustoszenia mi w mózgu toto narobiło. Ale pozdrawiam tegoż wielbicieli :)
Wpis bardzo mi się podoba ;) Jako świadectwo... gwałtownika :) Bo czy nie jest to w jakiś sposób to, co nam wcześniej o. Fabian opisywał w poprzednich postach? :) albo na wspomnianej w tekście płycie :)
OdpowiedzUsuńZ tym "ale" to jest okropieństwo, ale mam wrażenie, że jak już się wie, że to słowo szatana, to już jakoś łatwiej je pokonać. Na przykład we mnie się rodzi wtedy taka nieopanowana trochę przekora "A właśnie że to zrobię właśnie z tego powodu, że mam to "ale". A właśnie że to zrobię. A co!"
A co do PSa, to bardzo dobrze, że chociaż w Sączu wszyscy przyjmują ;) Nam pewnie trochę szkoda (przynajmniej mi :) ) ale myślę że jakoś przeżyjemy! :D
Więc... czekamy na jutro!
"Poświęcenie i ofiara ma to do siebie, że liczymy na nagrodę"...pierwsze słyszę. Jeśli wolno: skąd, Arkadiuszu, taka teza? Weź najprostszą sytuację: ojciec, który rezygnuje z meczu w TV, po to by pomóc synowi rozwiązać trudne zadania z matmy (których na dodatek sam nie rozumie). Rzuca wszystko inne, obowiązki i przyjemności i siada z synem na całe popołudnie i wieczór. To nie ofiara i poświęcenie? A gdzie tu jakaś opcja nagrody dla tego ojca? Jedyne co tu widzę to jgo miłość i miłość. Owszem, jest chęć niesienia pomocy, wsparcia...ale opcja nagrody? W żadnym wypadku.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Witaj Michał
OdpowiedzUsuńMiałem o tym kilkugodzinną dyskusje z przyjacielem i go nie przekonałem :) w sumie różnicą była tylko semantyka słowa "egoizm".
Zastanówmy się nad sytuacją którą opisałeś. Ja uważam, że to egoizm ojca, Ty uważasz, że to poświęcenie ojca. Zgadza się? Obaj się zgadzamy, że ojciec postępuje słusznie i dobrze. Więc na czym polega różnica według mnie?
Różnica jest subtelna. W Twojej wersji ojciec może powiedzieć "zrobiłem coś dobrego dla syna" a w mojej "zrobiłem coś dobrego dla siebie". W Twojej wersji ojciec mógłby dodać "mój syn czułby się źle gdybym mu nie pomógł", w mojej "ja czułbym się źle gdybym nie pomógł".
Jeśli Ty również uważasz, że ojciec powinien powiedzieć "zrobiłem coś dobrego dla siebie" to jedyna różnica między nami jest taka, że inaczej interpretujemy słowa (egoizm i poświęcenie). Jeżeli jednak jesteś zdania, że powinien powiedzieć "zrobiłem coś dobrego dla syna" to moim zdaniem jest to oczekiwanie nagrody.
Pozdrawiam Arek
Witaj Arku
OdpowiedzUsuńNie dziw się, że spotykasz się z niezrozumieniem jeśli tworzysz własne definicję egoizmu, ogólnie przyjęte brzmi:
Egoizm (łac. ego - ja) - nadmierna albo wyłączna miłość do samego siebie. Egoista kieruje się przeważnie własnym dobrem i interesem, nie zwracając zbytniej uwagi na potrzeby i oczekiwania innych. Odnosi wszystko do siebie, patrzy na świat poprzez pryzmat "JA", nie uznaje wewnętrznie systemu wartości społecznie akceptowanych
Mam pytanie czy według Ciebie fragment z ewangelii, który jest zatytułowany bezinteresowność Łk 14, 12-13,
jest o tym, że taki czy jest egoistyczny i interesowny. Myślę, że jeśli Jezus uznał to za nie egoistyczne to to takie jest. Ja też kiedyś we wszystkim szukałem egoizmu, ale kiedy zacząłem dochodzić do absurdów typu, że może i Jezus był egoistyczny to stwierdziłem że to nie ma sensu.
pozdrawiam
Arku, ja mam na tej stronie "bana" za czepianie się słów :-)...ale co mi tam.....Ja się zgadzam, że pies jest pogrzebany w znaczeniach - tych rzeczywistych i tych "zwyczajowych"....więc się nie będę w nie wgryzał, jednak piszesz tak: " ojciec może powiedzieć "zrobiłem coś dobrego dla syna" a w mojej "zrobiłem coś dobrego dla siebie". I teraz widzę to tak: w obu zdaniach mamy podmiot domyślny (i on tu waży o wszystkim) Mówiąc: JA zrobiłem coś dla syna; Ja zrobiłem coś dla siebie, chcąc nie chcąc kładziesz akcent na JA. Piszesz, że jedna wersja jest "moja",a druga "Twoja". To nieprawda - obie są Twoje. Moja wersja brzmi: "Pragnę dobra dla syna". Nie "zrobię coś dla niego", lub "zrobię coś dla siebie". Jedyne co się wiąże z "JA" jest pragnieniem dobra, a nie "zrobienie czegoś dla kogoś". Działąnie to już skutek przyczyny - pragnienia dobra dla innego. wybacz, ale jea nie widzę tu ani ciut egoizmu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
@ukasz(mi Panie) - zgadzam się z Tobą, tworzę tu nową definicje - albo ujmę to inaczej, używam tu słowa w innym znaczeniu niż powszechnie znane, robię to żeby wzmocnić efekt :) Niemniej nie chodzi tu o słowo a ukazanie pewnego procesu myślowego.
OdpowiedzUsuńTen proces polega na tym, że mówiąc: czynię dobro dla innych, pragnę dobra dla innych - tak naprawdę wystawiasz sobie piękną laurkę, jesteś dumny ze swojego dobra i oczekujesz nagrody. A to prowadzi do osądzania innych i rozgoryczenia w przypadku niedocenienia. Polecam tu piękną książkę "Powrót starszego brata" (http://www.petlaczasu.pl/starszego-brata/b05069528)
Zastanów się jak dojść do stanu myśli i świadomości kiedy jak robisz coś dobrego Twoja lewa ręka nie wie co robi prawa? Jesteś dobry, ale nawet tego nie odnotowujesz. Moim zdaniem wystarczy z tego co napisał Michał usunąć "dla innych". Należy "Pragnąć dobra" tak samo jak się pragnie wody, powietrza czy jedzenia. Czynienie dobra przestaje być wtedy poświęceniem czy ofiarą, tylko głębokim pragnieniem.
Dodałbym egoistycznym pragnieniem ale nie chce zaogniać ;)
Dzięki za propozycję książki, ale tak się składa że mam i w końcu się za nią kiedyś zabiorę:)
OdpowiedzUsuńa masz jakieś profity z polecania książki:P hihihi
Myślę że do robienia czegoś tak, żęby lewa nie wiedziała co prawa to dochodzi się latami ćwiczenia się w pokorze i oczywiście trzeba się akceptować, żeby nie musiało się "żebrać" o nagrodę.
Michał podoba mi się Twoje czepianie słówek. Myślę, że było to całkiem konstruktywne i, że tak powiem "gwałtowne na";P
Płyta o. Fabiana zrewolucjonizowała moje życie :D Odtąd nie ma "ale" a jeszcze jego książka...to juz w ogóle... :d rewolucja na całego :D
OdpowiedzUsuńDZiękuję Ojcu Recławowi za swiadectwo :)
Co do tego dawaniaz wyrachowania zgadzam się z tym. Poprę się swoim wykstzałceniem socjologa :) i obserwacjami na sobie. Dajemy bo liczymy na nagrodę jak nie tu to w niebie. I zawsze będzie wyrachowanie. Myśle, ze wystarczy sobie to uświadomić a człowiekowi będzie łatwiej dawac wiedząc, ze ma taki "defekt" potrzeby bycia postrzeganym, zauważonym. Dla mnie problemem był wtedy gdy sobie tego nie uświadamiałam bo wtedy to się dopiero działo...Jeszcze trochę apekłabym z dumy jaka to ja dobra no święta;] Teraz nie sprawia mi problemu dawanie, pomaganie bo mówię jasno Panu Bogu: widzisz pomogłam, dodaj tam plusika ;] .
A co do pomaganiu dziecku i rezygnacji z owego tu meczu wymienionego a moze akurat mecz był tak nudny że ojciec uznał ze woli juz pomóc synowi?? Albo już chciał odmówić ale przypomniał sobie, ze za jakiś czas np parę dni będzie potrzebował czegos od syna??? Nasze działanie naznaczone jest egoizmem :) Tylko musimy się do tego przyznać :)
Jaszka, a cóż to za argument "a moze akurat mecz był tak nudny że ojciec ..."? To sytuacja hipotetyczna. Zakładamy w niej "życiowe uzależnienie ojca od futbolu". Równie dobrze możemy sobie wyobrazić górnika, który wrócił z 12h szychty 2 km pod ziemią, w tej samej sytuacji. Po co zakładać, że ów ojciec mógłby mieć jakiś w tym interes? Co to wnosi do sprawy? Jak ktoś się uprze i będzie upatrywał zysków, to tak będzie. Jak ktoś się uprze, że będzie egoistą - to będzie. Zawsze może coś być jak sobie wymyślisz "co by być mogło gdyby..."
OdpowiedzUsuńPiszesz "nasze działanie naznaczone jest egoizmem"...wiesz...dla mnie to brzmi tak: "zróbmy wszystko aby tak było". To, że bywamy egoistami nie oznacza, że mamy się z tym godzić, tak jak z faktem, że mamy tylko dwie ręce. Z tego wynika, że mam o mój egoizm dbać, tak jak mam dbać o ciało i duszę daną od Boga? Wynikałoby z tego, że "miłować siebie samego" to to samo co "być egoistą"...Twoje twierdzenie o naznaczeniu egoizmem to ogólnik...i to bardzo ogólny :-). Przykład, który podałem (a może być ich więcej) to konkret i jasno z niego wynika, że nie potwierdza Twojej tezy.
pozdrowienia