niedziela, 8 kwietnia 2012

Spisek Chrystusa

Gwałtownik, gdy idzie o sprawy ducha, nie dowierza zmysłom.

Zdarzało się, że oczy pokazywały mu Chrystusa, choć w rzeczywistości oglądał pustkę lub zwodnicze widmo.

Zdarzało się też, że Chrystus stawał przed nim, a oczy pozostawały na Jego obecność ślepe.

Nic, nawet miłość, nie może uzdrowić tej kondycji zmysłów, póki nie przejdziemy przez zasłonę i nie ujrzymy twarzą w twarz. Póki nie poznamy tak, jak sami zostaliśmy poznani.

Dlatego Maria, choć „ujrzała Jezusa, nie wiedziała, że to Jezus”, lecz wydawało jej się, iż rozmawia z ogrodnikiem (J 20,14n). Dlatego oczy uczniów podczas ucieczki z Jerozolimy pozostawały „na uwięzi, tak że Go nie poznali” (Łk 24,16).

Gwałtownik wszakże odkrył sekret umiłowanego ucznia.
Jan przybiegł do grobu Jezusa, lecz nie wszedł do środka. Uważał, że pierwszeństwo tego przywileju należy się Piotrowi. Czekał więc na niego i tylko zerkał przez wejście do pieczary. „A kiedy się nachylił, zobaczył leżące płótna” (J 20,5). Po chwili zjawił się Szymon, wszedł do wnętrza, a gdy oczy przyzwyczaiły się do mroku, „ujrzał leżące płótna oraz chustę, która była na Jego głowie, leżącą nie razem z płótnami, ale oddzielnie zwiniętą na swoim miejscu. Wtedy wszedł do wnętrza także i ów drugi uczeń, który przybył pierwszy do grobu. Ujrzał i uwierzył” (J 20,6-8).

Dlaczego, choć obaj patrzyli na ten sam kawałek materiału, Jan uwierzył, a Piotr jeszcze nie?

Ponieważ Jan wiedział jak Jezus zwykł składać swoje chusty. Zrozumiał w tej chwili z całą oczywistością, że tylko Jezus mógł złożyć zawój ze swej głowy właśnie w taki sposób i właśnie w takim miejscu. Mistrz zostawił znak. Znak, który tylko Jan mógł rozpoznać.

„Ujrzał i uwierzył” (J 20,8).

Maria również rozpoznała Jezusa dopiero, gdy dał jej znak. Wypowiedział jej imię tak, jak nikt inny, by tego zrobić nie potrafił. Znak też przebudził uczniów w Emaus. „Wtedy oczy im się otworzyły i poznali Go, lecz On zniknął im z oczu” (Łk 24,31).

Dlatego gwałtownik nie wypatruje Chrystusa, ale Jego śladów.

Pyta o drogę, a potem chodzi tropami, które Mistrz mu zostawia w odpowiedzi.

Gwałtownik rozumie Jego strategię. Wie, że póki trwa czas zbierania armii, budzenia ludzi do powstania, trzeba zachować wszystkie reguły konspiracji. Ale przeczuwa już chwilę wezwania do otwartej walki.

Chwilę, w której Lew odsłoni swe Oblicze.

Ku radości sprzymierzeńców i trwodze wroga.



5 komentarzy:

  1. ... czy każdemu pozostawia znak? ... być może JHS nie działa schematycznie ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdemu zostawia znaki, choć na pewno nie działa schematycznie ;-)
      Ten brak schematów bywa czasem dla człowieka największą trudnością ;-)

      Usuń
    2. Właśnie. Czasami mam takie wrażenie, że Bóg jest tak bardzo blisko, że aż trudno go odnaleźć. Ale można! Bo kto szuka ten znajdzie. I chyba w tej ziemskiej wędrówce bardziej chodzi o to by Boga szukać, niż znaleźć. A jak to będzie w "niebiańskiej" - też wędrówce?

      Usuń
  2. Właśnie słuchałem "narodzeni z Ducha" a tu taki ciekawy tekst się pojawił, dziś trzeba uważać na wszystkie zmysły nie tylko na oczy, żeby się nie znaleźć na drodze prowadzącej do nikąd, Znaki są dla każdego ale nie każdy chce ich szuka.
    Lew Aslan się pokaże :)
    ALLELUJA, Amen.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardziej niż znaki/ślady, mi się podoba błogosławieństwa. Moim zdaniem wszyscy oni otrzymali błogosławieństwo, dla każdego inne, a niektórzy "mieli opóźniony zapłon" :) (uczniowie w Emaus, "Czy serce nie pałało w nas ...").
    Bóg kładzie na "drodze" klejnoty, broń, dary - błogosławieństwa. Błysk dostrzegamy kątem oka, czasami chcemy spojrzeć i rozpoznać, a czasami nie chcemy. Czasami patrzymy wprost, ale nie chcemy się zgiąć i podnieść bo się boimy, strach czujemy - jako rzecze Yoda :) - przed ciężarem, bo może ktoś patrzy, bo "Mojsze myśli:Samuel mnie nie przyjmie";) i olewamy - spuszczamy głowę i idziemy dalej. A że droga skręca to tracimy z oczu dar i jest "po ptokach". Na szczęście Bóg jest hojny i jak mamy spuszczoną głowę to lepiej widzimy co nam Bóg tym razem przygotował :D Jeno co ważne to by "kompas" narychtowany zawsze mieć, czyli ogień pasji w sercu trzymać. Bo na drodze zatrzymywać się na długo nie jest dobrze.
    Taki tam braindump :)

    OdpowiedzUsuń