poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Odpowiedź Poecie

- Ale czemu przychodzisz do mnie? – zapytał gwałtownik. – W mojej robocie nie ma uroku. To warsztat krwi, potu, mozołu, wędrówki, walki, bólu w mięśniach i rzygania z wysiłku. Tego też uczę. Twoje zaś zadanie polega na tym, żeby patrzeć na dzieła takich jak ja, potem znaleźć w nich wielkość czy piękno, opisać słowami i wyśpiewać ku zachwytowi gawiedzi. Tym łatwiej ci to pewnie przychodzi, że spoglądasz z oddali. Jakiej więc rady się ode mnie spodziewasz? W czym mógłbym ci pomóc?Poeta skinął głową na znak, że się zgadza.

- Prawda, że patrzę z daleka. Bo kto miałby docenić i wysławić chwałę bohaterów lepiej, niż ten, co sam do takiej chwały tęskni, ale się boi postawić życie na szalę? – westchnął. – Dostrzegam jednak między nami podobieństwo: obaj działamy z miłości. Widzę surowość twoich działań, ale wiem, że wypełnia je umiłowanie. Nie wiem czy robisz to, bo kochasz niewiastę, ojczyznę, Boga, czy po prostu samo zajęcie. Wiem tylko, że robisz to z miłości. Ja tworzę wiedziony tą samą pobudką. Oczywiście, że łechce mnie, kiedy słowa pochwały wypowie po moim występie król i dworzanie, a młódki spozierają ku mnie z żarem w oczach. Lecz wierz mi, gdyby przyszedł czas, że monarcha poezji by zakazał, choćby pod karą śmierci, składałbym rymy dalej, bo bym nie zdzierżył tego ognia w umyśle i sercu. Nie znalazłem tego u innych artystów. Same z nich dziwki i trefnisie, co się łaszą jak koty do sakiewki lub sławy. Dlatego po radę przychodzę do ciebie, bo wierzę, że mnie w kłopocie moim zrozumiesz.

Gwałtownik ani drgnął, ale słuchał z uwagą, poeta przyjął to więc za dobrą monetę i kontynuował:

- Widzisz… - złożył dłonie i splótł palce, jakby chciał się pomodlić – Dopadło mnie rozczarowanie, niezadowolenie… Smutek… Jakbym się zgubił w tym, co robię… Lata mijają, a ja wciąż gonię za doskonałością moich wierszy… I zaczynam podejrzewać, że gonię za chimerą… Albo też nie dorastam do wielkości mojego daru. Widzisz, za każdym razem, kiedy się biorę do pisania, wybucha we mnie entuzjazm, rozpala mnie wizja, tworzę jak w gorączce, bo się nie mogę doczekać wspaniałości tego, co powstanie. Żyję nadzieją, że oto ten poemat, to właśnie dzieło spełni wreszcie oczekiwania, jakie w nim pokładam. Że uda mi się sięgnąć tego ideału, który przewiduję wyobraźnią i przeczuwam sercem… Ale kiedy kończę, zawsze wydaje mi się, żem ani w połowie nie oddał tego światła i ognia, które tak mnie rozpalały! Owszem, ludzie klaszczą, dwór się zachwyca, konkurenci się pienią z zazdrości… Cóż z tego? Skoro ja wiem to, czego oni nawet nie podejrzewają: żem im dał ledwie okruch z ogromu splendoru, jakim w sobie nosił… I nie wiem jak to zmienić.

Po chwili milczenia gwałtownik zapytał:

- I tyle?

Poeta wbił w niego wzrok ze zdumieniem i wściekłością.

- Tyle? – wrzasnął. – Tyle?! Czyś nie zrozumiał, co ci powiedziałem? To mnie morduje. To mnie toczy od środka jak zaraza. Boję się zająć nowym natchnieniem, bo wiem, że sprowadzi na mnie to samo cierpienie. Ale i tak piszę, znowu i znowu, i znowu, choć wiem, że znowu mi nie wyjdzie… Nie mogę tego nie robić, a nie umiem tak zrobić, żeby wreszcie wizję, z całym jej bogactwem, przenieść w rzeczywistość i zamknąć w namacalnym słowie. Żyć się odechciewa…

Gwałtownik położył mu dłoń na ramieniu.

- Poeto, odpowiedziałeś już sobie, zanim jeszcze podzieliłeś się ze mną tym bólem. Przyznałeś na początku, że tworzysz z miłości. To ona sprawia, że twoje dzieła zachwycają ludzi i ona nie pozwala ci spocząć, póki nie zaśpiewasz pieśni ponad pieśniami. Ta chwila jednak nie zdarzy ci się tutaj, na tej ziemi.

Gwałtownik sięgnął po Księgę, przewertował parę stron i zaczął czytać:

- Tu bowiem „po części tylko poznajemy i po części prorokujemy. Gdy zaś przyjdzie to, co doskonałe, zniknie to, co jedynie cząstkowe… teraz bowiem widzimy jakby w zwierciadle, niejasno. Wtedy natomiast zobaczymy twarzą w twarz. Teraz poznajesz po części, wtedy zaś poznasz tak, jak i ty zostałeś przez Miłość poznany” (1 Kor 13,9-10). Dlatego kiedy robisz to, co kochasz, żaden owoc twoich działań nie może ci w pełni smakować, nie może cię całkiem zaspokoić.

Włożył Księgę w dłonie poety i dodał:

- Dlatego przestań się zamartwiać, a zacznij z tego cieszyć. Co prawda dzieło, które jutro stworzysz zada ci znowu ranę niezadowolenia. I tak pojutrze. I tak aż po kres życia. Ale dzięki temu bólowi – i tylko dzięki niemu! - nigdy się nie sprzedasz, nigdy nie spoczniesz, nigdy nie przestaniesz rosnąć w siłę. Zrozumiesz, że utwór to krok do utworu kolejnego, że koniec dzieła to nieuchronny początek dzieła następnego. To jeszcze głębsze zanurzenie w miłość, które musi naciąć serce, żeby je powiększyć. A gdy w końcu staniesz przed Sądem, nikt się nie ośmieli żądać, byś zdał sprawę ze swoich postępków, bo blizny po tych ranach przemówią za ciebie. Wierz mi. Każdą z nich Pan Zastępów zostawi na twojej piersi jako order bohaterstwa z pola chwały.

19 komentarzy:

  1. dziękuję. Teraz zaczynam kumać dlaczego boli, dlaczego czasami dostaję po mordzie. To miłość, pasja ona zakłada ból ale i radość kocham robić to co robię i pragnę iść w tym dalej. Kiedyś wryły mi się słowa i nie wiem czy przypadkiem nie należą one do ojca: "droga wiary to ostry trening a Bóg to najlepszy trener w lidze, trening aby był skuteczny musi boleć"

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojcze Fabbsie, sam piszesz te teksty?
    Ten jest naprawdę mocny i bardzo dobrze napisany. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście. Jeśli z rzadka zamieszczam tu teksty innych autorów, to wyraźnie je oznaczam. Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Super :-)
      Może kiedyś warto pomyśleć o wydaniu ich w formie książkowej :-)

      Usuń
  3. Nie mam pojęcia czy dobrze zrozumiałem przesłanie, ale jedno wiem: ten tekst daje mi wiele pocieszenia i pokrzepienia. Bogu dziękuję za o. Fabiana, a o. Fabianowi za te słowa. POzdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. "Co prawda dzieło, które jutro stworzysz zada ci znowu ranę niezadowolenia. I tak pojutrze. I tak aż po kres życia.

    Ale dzięki temu bólowi – i tylko dzięki niemu!

    - nigdy się nie sprzedasz, nigdy nie spoczniesz, nigdy nie przestaniesz rosnąć w siłę. Zrozumiesz, że utwór to krok do utworu kolejnego, że koniec dzieła to nieuchronny początek dzieła następnego.

    To jeszcze głębsze zanurzenie w miłość, które musi naciąć serce, żeby je powiększyć.

    A gdy w końcu staniesz przed Sądem, nikt się nie ośmieli żądać, byś zdał sprawę ze swoich postępków, bo blizny po tych ranach przemówią za ciebie.

    Wierz mi. Każdą z nich Pan Zastępów zostawi na twojej piersi jako order bohaterstwa z pola chwały."

    Amen Ojcze, Amen.

    Idę zatem z zadowoleniem zbierać rany - jako ordery bohaterstwa z pola chwały. Rany niezadowolenia z owoców mej pracy, bo czynię ją z miłości i wierności.

    I mam nadzieję, że w niebie sama zobaczę co było największą miłością i ofiarą tej miłości. Intuicyjnie jestem przekonana, że wiele orderów mogłam zdobyć właśnie na studiach, przyjmując wiele porażek z miłością. Wiem, że to jest jedna z najcięższych walk mojego życia, mam nadzieję, że równie owocna w przyszłą chwałę jak ciężka.

    Sobie i wszystkim życzę dużo orderów i wielkich serc, aby wszystko się pomieściło:)

    OdpowiedzUsuń
  5. ... dobry ten teskt ... miłość boli, ale rozwija ... szatan okłamuje nas, ze ten ból jest zły i w końcu nas zniszczy ... a ten ból i blizny to siła i powód to dumy, ... blizny na sercu jak piękne ordery ... do Boga żywego.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie zawsze to, co czuję poprowadzi mnie w dobro, uczucia są rózne i różne są namietności, dlatego nie zawsze wybieram drogę, którą czuję, lecz taką, która jest słuszna. Na początku boli ten wybór, lecz kolejnym i kolejnym razem ból słabnie.

    OdpowiedzUsuń
  7. ... ból w sercu może również być również sygnałem, że robimy coś wbrew Miłości, wbrew sobie ... weź to teraz rozróżnij :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Z całym szacunkiem ale nie bardzo rozumiem,że mam zbierać rany niezadowolenia z owoców mej pracy bo czynię ją z miłości i wierności??? Nie ogarniam a co z tekstem, że "po owocach ich poznacie" Czy owoce mojej pracy nie mają przynosić mi największego zadowolenia. O ile krzepiące są słowa, że śmierć jest tylko przejściem do wielkiej radości o tyle nie zgodzę się, że mam zbierać rany niezadowolenia aż po kres ziemskiego żywota. Rozumiem, że ktoś może przechodzić kryzys ale sukces to nic innego jak podróż od porażki do porażki bez utraty entuzjazmu. Straszny pesymizm bije ze słów i rana niezadowolenia (będzie Ci towarzyszyć)aż po kres życia.To jak jakiś wyrok. To właśnie masz się otrząsnąć i znaleźć za wszelką cenę radość a nie kolekcjonować blizny niezadowolenia i mówić ok przecież i tak po kres mojej ziemskiej przygody będę wcinał owoce niezadowolenia. To mam czekać do śmierci aż przyjdzie mi cieszyć się z tych owoców. Pewnie coś źle zrozumiałem ale może ktoś mądrzejszy mi to wytłumaczy. Będę się bił do utraty tchu za to, że mamy za wszelką cenę znaleźć radość a nie cierpieć z miłości. Miłość daje ogromną radość, Jeśli coś naprawdę robię z miłości to nic nie jest w stanie mnie zasmucić nawet niewdzięczność bo wiem że dzięki miłości ja się bogacę i rosnę a jeśli tak to czemu mam odczuwać niezadowolenie.

    OdpowiedzUsuń
  9. ... no w sumie można podciągnąć ten tekst pod "fatalizm", który akurat jest zaprzeczeniem chrześcijaństwa ... można, ale nie trzeba :)

    OdpowiedzUsuń
  10. „Cóż z tego? Skoro ja wiem to, czego oni nawet nie podejrzewają: żem im dał ledwie okruch z ogromu splendoru, jakim w sobie nosił… I nie wiem jak to zmienić.”

    Dziękuje za ten tekst - jest w tym coś, co inspiruje, pociesza, choć zarazem jest przekleństwem. Chociażby dlatego, że jesteśmy stworzeni do wielkich czynów, do nieustannego działania, jednak żyjemy ze świadomością, że nigdy nie będziemy mogli osiągnąć tego poczucia, że coś zapieliśmy na ostatni guzik, przed owym spotkaniem z Panem. I nie wyobrażam sobie co powiem tego dnia, stojąc przed Nim… Chciałabym, żeby moje oczy mówiły: “Spójrz, teraz jestem córką krocząca w świetle Twej chwały. Wykonałam, to co do mnie należało - na Twój obraz”, a zamiast tego powiem: “Jestem niesamowicie wdzięczna, że obdarowałeś mnie tak cudownym darem - przyjęłam tylko niewielką część tego co było mi dane” I co to ma być? Nie potrafię sobie wyobrazić jak te słowa przechodzą mi przez gardło, czułabym się podle, a może po prostu czułabym, że zawiodłam siebie i Jego. Wiem jedno, ta miłość i absurdalna nadzieja daje siłę, żeby zająć się tym wszystkim co podpala nasze serca - z pasją i wdzięcznością. Pomimo.

    OdpowiedzUsuń
  11. Co prawda dzieło, które jutro stworzysz zada ci znowu ranę niezadowolenia. Czy rzeczywiście wielcy tego świata, których owoce radują nas także po ich śmierci mieli poczucie niespełnienia i niezadowolenia. Co to za pasja co umartwia i skazuje na wieczne niezadowolenie aż do śmierci.
    A gdy w końcu staniesz przed Sądem, nikt się nie ośmieli żądać, byś zdał sprawę ze swoich postępków. Czyli znowu wracamy do koncepcji rozliczania za dobre uczynki. Dziękuję Ci Panie za te dary którymi tak łaskawie mnie obdarzyłeś ale ja i tak całe życie byłem z nich niezadowolony i popatrz ile udało mi się uzbierać tych umartwień teraz mnie za to nagrodzisz.(chyba puknięciem w głowę) Uważam, że nagroda jest wtedy kiedy docenimy naszą pasję i rozradujemy się nią na maxa.Wtedy stanę przed obliczem i powiem Panie dziękuję że tak łaskawie mnie obdarowałeś, dałeś mi obietnicę a ja ją odczytałem i spełniłem moje powołanie radując się z tego daru całym swoim sercem. Nie stanę jak niezadowolona oferma i nie powiem Boże dawałeś mi tak wiele a ja i tak cierpiałem a każde moje dzieło "zadawało mi ranę niezadowolenia". Nie wiem co On by powiedział ale jedno wiem na pewno że nie po to ktoś obdarza Cię pasją abyś odczuwał z tego powodu niezadowolenie i zbierał owoce niezadowolenia. Ból a i owszem, ciężka praca a jakże. Nawet cierpienie kiedy trzeba jak najbardziej... ale gdy zasiejesz to owoce tej pracy dają radość i Tobie i innym. Jeżeli odnieśliśmy porażkę to też jest powód do radości bo czegoś się nauczyliśmy. Nagroda wcale nie musi być odległa.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ogrodnik, ten tekst to jedynie przedłużona trawestacja powiedzenia św. Augustyna: "Niespokojne jest serce nasze, dopóki nie spocznie w Bogu". jesli poczytasz inne wpisy - bo ten to tylko fragment znacznie większej całości - znajdziesz inne poświęcone radości, pasji, zadowoleniu itd. Skorzystaj choćby z tagów na pasku bocznym. W tym jednak tekście skupiam się na fakcie znanym każdemu twórcy: a mianowicie, że wyobrażenie na temat dzieła, które chcę stworzyć zawsze przewyższa jakoś to, co ostatecznie z mojej pracy wyjdzie. Milość bowiem idealizuje, ale też na tej ziemi przypomina nam, że prawdziwa twórczość rozpocznie się dopiero w życiu ostetcznym. Innym przykładem, który może Ci rozjaśnić znaczenie powyższego wpisu niech będzie historia św. siostry Faustyny. Kiedy opisała malarzowi wizję Jezusa Miłosiernego była przeszczęśliwa, lecz gdy zobaczyła potem już gotowy obraz, rozpłakała się ze smutku. Bo choć był piękny - wszyscy przecież doskonale go dziś znamy - uważała, że w żadnej mierze nie oddaje wspaniałości i splendoru jej wizji.

    OdpowiedzUsuń
  13. Miło że Ojciec zechciał odpisać. Wielkie dzięki to wiele wyjaśnia.W miarę czytania mój szacunek do ojca wzrasta z każdym przeczytanym tekstem. Z drugiej strony pewnie i tak te teksty, choć bardzo inspirujące, oddają zaledwie część wspaniałości i splendoru Ojca wizji :)))))Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  14. Z każdym przeczytanym tu tekstem utwierdzam się w przekonaniu, że w rubryce "Pierwsza reakcja" brakuje pola oznaczonego słowem " miażdży".

    OdpowiedzUsuń