sobota, 31 marca 2012

Ballada o Dzielnym Druhu

Od wielu już lat w okolicy Wielkiego Tygodnia wraca do mnie wiersz, który napisał Ezra Pound, pod tytułem "Ballad of the Goodly Fere". Kilka razy zabierałem się też, żeby go tu opublikować, ale w oryginale nie miałoby to sensu, zaś po polsku nie znalazłem tłumaczenia, które choć w części zdołałoby oddać surowość i siłę tego tekstu.

Istnieje co prawda parę przekładów, jednak brzmią one jak wiersze sarmackie albo naśladują pieśni rycerzy rodem ze śreniowiecza. Nie podobają mi się, bo są... za ładne. Tymczasem Pound, poeta subtelny i wyrafinowany, ten akurat wiersz ustylizował na rodzaj ni to szanty, ni to folkowej improwizacji, bo chciał opowiedzieć o Jezusie jako twardzielu, któremu należy się od innych twardzieli szacunek. Sam sposób rymowania, kończenia wersów krótkimi, jednosylabowymi wyrazami, powtarzania zwrotów i całych fraz przywodzi natomiast na myśl całkiem współczesny hip-hopowy freestyle.

Postanowiłem więc wziąć się do roboty i przetłumaczyć ten utwór wiernie, zarówno pod względem treści jak i stylu. Jeśli ktoś chciałby sprawdzić rzetelność mojej pracy, oryginał może znaleźć na przykład TUTAJ: http://www.poemhunter.com/poem/ballad-of-the-goodly-fere/

Rozumiem, że ten sposób opisywania Ukrzyżowania czy samego Pana Jezusa może wzbudzić kontrowersje, ale też wiem, że dla Czcigodnych Czytelników tego bloga taki wiersz to gratka.

Przyjmijcie go więc jako mój prezent dla Was z okazji Niedzieli Męki Pańskiej. I niech się przyczyni do głębszej modlitwy w ten dzień. A potem do wierniejszego naśladowania naszego Dzielnego Druha!

sobota, 24 marca 2012

Powroty

Gwałtownik zszedł z miedzy na trakt, który prowadził do wioski. Mgła się podnosiła, słońce stało wysoko, łąki aż drżały od krzątaniny i brzęczenia owadów. Rosa schła od światła. Ciepło zieleniło drzewa. W oddali zamajaczyła mu sylwetka.

Chłop, który zaprzęgał konia do pługa, wyprostował się, przysłonił dłonią oczy, popatrzył i zamachał w geście pozdrowienia.

- Bóg zawsze między mną i tobą, bracie! – krzyknął.

Gwałtownik wszedł na pole, sięgnął po grudę ziemi, ucałował i odpowiedział:

- Teraz i na wieki!

Podali sobie prawice i uścisnęli. Chłop rzucił:

- Radem, żeś wrócił – lecz z twarzy jego biła surowość.