poniedziałek, 6 września 2010

Dlaczego Droga Gwałtownika?

Chrześcijaństwo to wiara w Jezusa. Jedyny pewny sposób na życie w obfitości i radości oraz na dostanie się kiedyś do nieba. Bo „nie ma w żadnym innym zbawienia, gdyż nie dano ludziom pod niebem żadnego innego imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni” (Dz 4,12). „Albowiem jeden jest Bóg, jeden też pośrednik między Bogiem a ludźmi, człowiek, Chrystus Jezus” (1 Tm 2,5).


Zanim wierzących nazwano chrześcijanami, mówiło się o nich, że są „zwolennikami Drogi” (Dz 9,2). Ale czy można powiedzieć o chrześcijaństwie, że jest Drogą Gwałtownika?

Można. Nawet trzeba.

Przede wszystkim ze względu na Jezusa.

On sam powiedział wyraźnie: „Aż do Jana sięgało Prawo i Prorocy; odtąd głosi się Dobrą Nowinę o królestwie Bożym i każdy gwałtem wdziera się do niego” (Łk 16,16). Tak! „Królestwo Niebieskie doznaje gwałtu i ludzie gwałtowni zdobywają je” (Mt 11,12).

Jezus sam był takim gwałtownikiem. Miał serce groźne, ale dobre. Groźne, bo dobre. I dobre, bo groźne. To serce kazało Mu upleść własnoręcznie bicz, którym później wypędził przekupniów ze świątyni. To serce kazało Mu z czułością i delikatnością błogosławić dzieci. To serce kazało Mu stanąć w obronie skazanej na śmierć cudzołożnicy. To serce kazało Mu wyśmiać otwarcie obłudę faryzeuszy.

To serce pozwoliło Mu stoczyć na krzyżu zwycięski bój o Twoją duszę.

Uczeń naśladuje mistrza. Ktokolwiek więc chce zostać uczniem Chrystusa, zamienia się w gwałtownika. Oczywiście, ten rodzaj gwałtowności nie ma nic wspólnego z przyziemną porywczością, choć czasem bywa równie agresywny. Jak więc podążać ta wąską ścieżką, by nie zbłądzić, ale piąć się zdecydowanie w górę?

Oto miejsce, gdzie będziemy się nad tym wspólnie zastanawiać i inspirować do konkretnych kroków. Wprost. Na całego. Na zabój.

Gotowi?

Do dzieła!

68 komentarzy:

  1. No świetny pomysł już dodaje do moich rss. :)
    Fajny obrazek. Paladyn Chrystusa. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A jak ma się 'droga gwałtownika' do drogi św. Franciszka?

    OdpowiedzUsuń
  3. Paladyn Chrystusa, to dobry tytuł do tego obrazka. Podoba mi się.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świętych Franciszków było paru, ale każdy z nich był gwałtownikiem. Zresztą wszyscy święci to gwałtownicy. Inaczej skąd by się wzięli w niebie?

    OdpowiedzUsuń
  5. Fabbs (pozwolisz, że to zamiast ojcze - trochę nieswojo tak zwracać się do rówieśnika :) ), bardzo uważnie obserwowałem i słuchałem Cię w Łodzi. Wiele mam Ci do powiedzenia, rozumiem jednak, że jesteś człowiekiem niezwykle zajętym. Więc krótko: czy nie masz czasem uczucia, że przeszarżowałeś? I nie chodzi mi tu o nadużywanie technik perswazyjnych, ale o nadużycie narzędzi ewangelizacyjnych w stosunku do natchnienia Ducha Św. if U know what I mean. Chyba, że rozeznajesz wszystkie poruszenia duchowe na bieżąco podczas spiczu, a to, sam rozumiesz, byłoby dość kontrowersyjne w takim tempie. Druga rzecz: odniosłem wrażenie, że o specach od treningu motywacyjnego wyrażasz się z niejakim lekceważeniem z pozycji duchownego, ale używasz ich nomenklatury dotyczącej relacji ze słuchaczem w odniesieniu do rezultatów Twoich działań cyt. "miałem (na konferencji) sukces". Czy ten sukces to owoce ewangelizacji - bo trochę szybko oceniłeś efekt (za szybko?) - czy tylko Twoja czysto ambicjonalna satysfakcja? BTW, Twoje konferencje to był dla mnie wstrząs - pozytywny, choć jak widzisz, niektóre aspekty Twojej metody pobudziły mnie do pytań, choć trudno mnie nazwać świątobliwym czy nawet pobożnym. Szczerze mówiąc wolałbym przegadać z Tobą kilka godzin przy coli :), ale rozumiem, że to słabo realne. Mimo wszystko, będę Cię tu czasem dręczył pytaniami OK? ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Fabbs, też słuchałem i obserwowałem Cię w Łodzi, też jestem twoim rówieśnikiem, też mam doświadczenie w prowadzeniu treningu, motywowaniu, doradztwie i szkoleniu różnych sprzedawców itp. Więc gołym okiem widać w tym twoje doświadczenie i to, że posiadasz UMIEJĘTNOŚCI w tym zakresie. Ale jeśli o mnie chodzi - to nie mam żadnych wątpliwości co do używania metod treningu. To jest właśnie dorga gwałtownika. Jeśli mam motywować ludzi, żeby byli lepszymi sprzedawcami, menedżerami - to tym bardziej trzeba używać rozumnie tej wiedzy do tego by motywować ludzi do bycia lepszymi chrześcijanami, do tego by chciało im się chcieć go poznawać i zaprzyjaźniać się z Nim, wyrywać ze zgnuśnienia duchowego. Uważam, że miks jaki tworzą Twoje umiejętności, wiedza, temperament, doświadczenie wiary, kapłaństwa - nic z tego nie umniejsza siły i prawdziwości twojego przepowiadania. Tak trzymać! Kurna w końcu język i to co masz we łbie, w łapach, twoja gorąca krew i przeczytane książki jeśli innych prowadzą do Boga, to po co się czepiać, że to jest jakaś metoda? Czy ja kogoś oszukuję? Skoro ludzie żyją w powalonym świecie, gdzie co krok są manipulowani choćby reklamą, gdzie w pracy w domu w szkole w telewizji ciągle ktoś im coś persfaduje, używa NLP itp. itd. - to ja mam im śpiewać wyłącznie chorał gregoriański i uczyć pacierza ze złożonymi dłońmi na kolanach? No Jeszurun, pomyśl że!

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeszurun, dręcz mnie pytaniami jak najbardziej. Po to jest to miejsce. I nie tylko, żebym ja tu odpowiadał, ale i inni. W co zresztą Mack Woo widzę, że wszedł natychmiast ;) O to idzie!
    A teraz co do Twoich uwag. Przede wszystkim nie rozumiem - naprawdę - co znaczy "nadużycie narzędzi ewangelizacyjnych w stosunku do natchnienia Ducha Świętego"? Może mógłbyś to jakoś doprecyzować. Wówczas się do tego jakoś odniosę.
    Dalej: nigdy nie wyrażam się lekceważąco o prawdziwych specach od treningu motywacyjnego. Podziwiam świetną robotę Tony'ego Robbinsa czy genialnego Nicka Vujicica. Ale śmieję się otwarcie z patałachów udających speców. To prawda.
    A cytat "miałem sukces" skąd pochodzi? Ja - jeśli już - powiedziałbym: "big sukces" (to w jezuickim slangu) albo "odniosłem sukces" (po polsku).
    A inna rzecz, Jeszurun, że naprawdę uważam, iż udało mi się w Łodzi odnieść ogromny sukces. Nie w sensie ewangelizacyjnym - choć dostałem już kilkanaście maili z konkretnymi świadectwami. Żeby stwierdzić czy ewangelizacja się udała, trzeba długo czekać, by mieć pewność, że owoce są trwałe. Więc nie o to chodzi.
    Sukces łódzki polegał na tym, że mnóstwo ludzi wyszło z tamtej hali z pytaniem: czy to naprawdę są obietnice Boże? czy to naprawdę jest napisane w Piśmie Świętym? czy bóg naprawdę może być taki? I z postanowieniem, żeby to w Słowie Bożym sprawdzić.
    Jeżeli ludzie wierzą i dokładają do tego mocną, głęboką refleksję oraz pragnienie poznawania Biblii, to - tak! - to jest sukces.

    OdpowiedzUsuń
  8. Mack Woo, dokładnie tak myślę i całkowicie się z Tobą zgadzam. Jeżeli coś - w ramach oczywiście etycznych metod - może mi pomóc w dotarciu z Dobrą Nowiną do czyjegoś serca, to z tego skorzystam. Lekarze nieustannie się douczają, żeby coraz lepiej leczyć. Nauczyciele sami się dokształcają i to nie tylko w ramach swojej wąskiej specjalizacji, żeby lepiej uczyć. Księża - skoro w przepowiadaniu posługują się mową - również powinni się doskonalić we wszystkim, co ich głoszenie uczyni bardziej skutecznym. Doskonalenie się tego rodzaju uważam za mój obowiązek. Zresztą, jak się czyta Dzieje Apostolskie czy Listy, to widać, że tak samo robił św. Paweł. Znał świetnie literaturę pogańską, ale też ówczesną erystykę i retorykę, co widać zwłaszcza, gdy się czyta jego mowę do Greków w Atenach, na Areopagu. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fabianie, z ciebie jest morze gwałtownik, ale kompletnie na opak. Dobijasz się nie do Pana a do heretyckiej rzymsko-katolickiej sekty. Dociera?

      Usuń
  9. Dzięki Fabbs. W Łodzi oprócz pobudzenia we mnie na nowo ducha walki o to żeby już teraz choć czasem polecieć lotem motyla, to także zachęciłeś mnie do walki o odnowienie tego czego nauczyłem się w trenerce biznesowej, a ostatnio jakoś zapuściłem. Nawiasem mówiąc - nie wiem, czy to widziałeś - na zakończenie ostatniej mszy w niedzielę, zaraz po poprowadzonej przez Ciebie "modlitwie o obfitość" do hali wleciał motyl. Przeleciał nad sceną pomiędzy księżmi, zespołem i poleciał w publikę. Choć jestem daleki od widzenia we wszystkim znaków - to ta scena była bardzo wymowna w kontekście słów, które padły w twojej ostatniej konferencji. Pozdr.

    OdpowiedzUsuń
  10. Mack, widziałem tego motyla. Usiadłem sobie i wtedy przez moment latał między ołtarzem a zespołem ;) Też daleki jestem od wyolbrzymiania zwykłych wydarzeń do rangi "znaków", ale z drugiej strony: przypadków nie ma. Więc się ucieszyłem. Tylko myślałem, że nikt tego motyla nie zauważył, a tu patrz! Hehehe... A co do odnowienia trenerki biznesowej i tego, czego się tam nauczyłeś, jestem jak najbardziej za. Skoro Bóg pozwolił Ci na taką edukację, to skorzuystaj z tego teraz jako z oręża zaczepnego ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie jestem Twoją rówieśniczką, nie mam doświadczenia w "trenerce" , nie byłam na sesji w Łodzi, ale pozostanę przy Fabbsie, ok? :)

    Przesłuchałam Narodzonych z Ducha i Źródło Prawdziwej Siły, poczułam się kompletnie ... Jeszcze chyba nie potrafię się precyzyjnie zdefiniować, a nie chcę pisać na wyrost pod wpływem wrażenia WOW.

    Dobra, do rzeczy.
    Mam niedosyt. Chcę się dowiedzieć więcej. Chcę żeby moja wiara była rozumniejsza. Nie chcę się czuć zaskoczona, kiedy słyszę, że konający Jezus wygłaszał Psalm 22 i dlaczego to robił...
    Czy jest coś w rodzaju "elementarza", godnych polecenia książek, w których ludzie mądrzejsi ode mnie pomogą mi rozumieć to, co czytam w Piśmie Św.
    Podam tu jako przykład konferencję o. Remigiusza o Darach Ducha Św. Przecież ja przypowieści, które On w niej przytacza znam od dzieciństwa, ale dopiero po jej przesłuchaniu odzytałam je na nowo...

    Czy możesz mi coś doradzić?

    OdpowiedzUsuń
  12. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  13. No i mi się niechcący usunął post...

    Raczej nie będę pisać po imieniu, bo jestem, co tu dużo mówić, dużo młodsza od Ojca ;)

    Motyl został zauważony ;) Ojca radosna mina na jego widok też ;)
    Po rundce koło ołtarza obleciał sobie całą halę :)
    Wymowne :)

    A co do sesji... Zgadzam się, że raczej za wcześnie na pewne, stuprocentowe owoce. Natomiast powiem od siebie, że już teraz widzę jedną bardzo konkretną rzecz - runęła mi wizja Boga jako kogoś, kto pozwala mi się trochę do siebie zbliżyć po to tylko, żeby mi zaraz przywalić jakimś nowym, szalenie ciężkim do zniesienia cierpieniem albo odebrać wszystko, czego pragnę i poprzestawiać życie do góry nogami...
    Zamiast tego duchowego śmiecia mam teraz do dogłębnego przemyślenia fascynujące i inspirujące kwestie PASJI, NAMIĘTNOŚCI i PRAGNIEŃ.

    I za to Ci już teraz dziękuję, Ojcze!
    A chwałę oddaję Temu, Któremu się należy... Chwała Panu! :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie udało się utrzymać mojego pierwszego komentarza, w którym opisałem mój poniedziałkowy poranek, więc nie będę zanudzać powtórkami.
    Jeszurun - też nie kumam o co Ci chodzi z tym przeszarżowaniem. Przecież jeśli głoszę, czy robię cokolwiek innego pod natchnieniem Ducha Swiętego to poprostu to robię. Najlepiej na maxa. A jak jest na maxa, czyli z taką mocą,w jaką Bóg mnie wyposażył, to jak można przeszarżować. Fabss nie przeszarżował, tylko rzucal ziarno Słowa Bożego. Rzucał pełnymi garściami.
    Osobiście pierwszego dnia musialem pracowac nad sobą, bo widowiskowość o. Fabiana nieco mi przeszkadzała. Drugi dzień byl inny i Bóg bardzo poruszał moje serce, ale to na inny wpis.
    Co do technik. Niektore mnie bawiły, ale podziwiam jak pięknie Fabss potrafi współpracować z tłumem. No i jak najbardziej popieram. Skoro takie posiada, to niech wykorzystuje. A niby po co je ma, po co Bóg złożył w jego ręce takie talenty.
    Jeśli ja pisze konkretny tekst - reportaż, relację, czy krotkie info - to też wykorzystuję techniki. Byłbym głupi gdybym nie korzystał.
    Pozdro.

    OdpowiedzUsuń
  15. Witam,
    Zastanawiam się czy poruszona w wyżej umieszczonym wpisie Ojca "gwałtowność" może być utożsamiona z asertywnością, być gwałtownym-umieć powiedzieć "nie" gdy coś się dzieje wbrew moim lub ogólnie przyjętym zasadom, normom. Tak wnioskuje z przytoczonego przykładu z Jezusem.

    OdpowiedzUsuń
  16. Fabbs :) widzę, że tu wszyscy się na mnie rzucili w Twojej obronie jakbym był przynajmniej „agentem dołu” :) Otóż nic bardziej mylnego. Nie był moją intencją atak na Twoje metody czy Twój kerygmat w ogóle. Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że Duch Św. jest największym i najbardziej liberalnym reformatorem i nie ma takiej metody, która by ograniczała Jego wolę i moc głoszenia Ewangelii. Słucham Twoich konferencji codziennie od niedzieli podczas jazdy samochodem i WIEM ‒ bez żadnej wazeliny ‒ że jesteś zjawiskowym kaznodzieją o niespotykanej sile rażenia :). Moje serce wie, że mówisz z Ducha. Akceptacja Twoich przełożonych dla Twoich metod jest wystarczającą rekomendacją. Tym większe czyhają na Ciebie zasadzki. Dlatego są kwestie, takie choćby jak "nadużycie narzędzi ewangelizacyjnych w stosunku do natchnienia Ducha Świętego" ‒ i nie są to imponderabilia ‒ które powinieneś przybliżyć, choćby z uwagi na konserwatyzm części Twoich słuchaczy. Zdaję sobie sprawę, że założeniem Twojej metody jest rozbijanie ugruntowanych (konserwatywnych właśnie), skostniałych schematów egzegetycznych, w które wyposażeni są przez tradycję (czy to przez zaniedbania, czy własne umysłowe lenistwo, whatever) tzw. zwykli wierni. Wyposażeni są także w całą masę lęków, uprzedzeń, przeinaczeń i zabobonów. Ty uderzasz w to impetem swojego wewnętrznego żaru i charyzmą, uzbrojony w narzędzia treningu motywacyjnego, techniki perswazyjne itp. ale do swojego arsenału włączyłeś także paradoks, ironię, groteskę, karykaturę, sarkazm, komizm plus całą sferę niewerbalną i co tam jeszcze zalicza się do parafernaliów standuppera. Wykorzystujesz z premedytacją fakt, że jak na standardy polskiego katolicyzmu są to narzędzia wstrząsające. Przykłady pierwsze z brzegu: określenie Pieśni nad pieśniami mianem „pornosa”, stwierdzenie, że mężczyzna, aby być atrakcyjnym dla kobiet musi znać Jezusa, epatowanie erotyzmem w Łukaszowej perykopie namaszczania i wycierania stóp Jezusa włosami przez grzesznicę i inne dwuznaczności, aluzje do „moherów”, zwrot „możecie sobie w tyłek wsadzić” :) itp. a wszystko okraszone sporą dawką lansu. To i pokrewne mam na myśli mówiąc o nadużyciu narzędzi ewangelizacyjnych. Wściekniesz się może, że się czepiam :) Czepiam się, bo gorąco Ci kibicuję, a Twoje przepowiadanie wywraca i użyźnia moją wiarę w stopniu niespotykanym dotąd. Ale w Łodzi były momenty konsternacji, robiło się może nie „ostro” jak podkreślałeś, ale gęsto w atmosferze. Kurczę, miałem wrażenie, że były chwile, kiedy w swojej improwizacji jechałeś po bandzie i tylko milimetry dzieliły Cię od dachowania. Ale powtarzam, nie mówię o owocach, nawet nie o metodach, mówię o detalach, które jednak rzutują na całość. Kościół jest tak różny jak różni są jego ludzie i dane im charyzmaty. To oczywiste i ubogacające. Piszesz: „Sukces łódzki polegał na tym, że mnóstwo ludzi wyszło z tamtej hali z pytaniem: czy to naprawdę są obietnice Boże?” Niewątpliwie. Mam jednak wrażenie, że (mimo powszechnego aplauzu) niektórzy wyszli nieźle oszołomieni i skonsternowani ‒ z wyżej wymienionych powodów. Nie chcę przez to powiedzieć, że jest za wcześnie na takie metody czy że one w ogóle są na miejscu w naszej mentalności. Mówię po prostu o moich odczuciach. Dobra. Kończę, bo zaraz mnie tu będą chcieli roznieść ;) Może jednak moje dopieprzanie się ‒ do czegoś Ci się przyda :) Pozdrawiam.
    PS. Cytat "miałem sukces" pochodzi z którejś z Twoich niedzielnych konferencji :) Faktem jest jednak, że Ty ‒ o ile mnie pamięć nie myli ‒ też wtedy cytowałeś.
    PS2. Jestem zdecydowanie za tym, żeby Twoje konferencje były także video ‒ to by była dopiero miazga! :)
    Mack Woo ‒‒> no, „myślę trochę że”, ale, jak widzisz, strasznie ciężko mi idzie ;)
    Krzysztof ‒‒> pełna zgoda, jednak patrz wyżej.

    OdpowiedzUsuń
  17. Jeszurun, jak dla mnie to w powyższej wypowiedzi tym razem za dużo myślisz i stąd trochę pojawiło się osądów w niej (np. "Wykorzystujesz z premedytacją fakt...") Czy jesteś pewien, że to wszystko jest robione z premedytacją, wykalkulowane? Właśnie o to mi chodziło w tym co pisałem wyżej. Nie mam wątpliwości, że Fabbs jest SOBĄ, autentyczny. Wiesz zapewne, że żeby być np. trenerem, motywatorem, coachem trzeba mieć m.in. osobowościowe i temperamentalne predyspozycje do tego. Tak samo jak ktoś głuchy jak pień nie będzie muzykiem. Zatem bałbym się twierdzić że mamy do czynienia z kalkulacją i wyrachowaniem. Skoro takie jest czyjeś doświadczenie Boga, postrzeganie rzeczywistości, skoro ktoś jest taką a nie inną osobowością i osobą - to jednych pociągnie za sobą, a innych sprowokuje i zgorszy. Dla jednych jest prorokiem, a dla innych tym co jedzie po bandzie. Znamy już Kogoś takiego także Ewangelii: biczyk w świątyni, wyzywanie od "grobów pobielanych", czy pozwolenie na dotykanie się przez jawnogrzesznicę - wyuzdaną "szmatę". Pamiętasz co mówił Remi Recław w konferencji "Naprzód i wyżej"? Pytanie - co chciałeś usłyszeć słuchając tych konferencji? Treść, czy formę? Jeśli idziesz do Kościoła spotkać się z Bogiem, to nie narzekaj, że tynk na ścianach jest kolorowy, a mógłby być bardziej stonowany. Osobiście bardziej zasmuca mnie, a nawet trwoży ksiądz, który pielęgnuje w swojej parafii żywe trupy niż ten, który powie w kościele "dupa". Przynajmniej ludzie wiedzą, że żyją, że Bóg żyje, a nie umarł.

    OdpowiedzUsuń
  18. A ja w kwestii formalnej ;) czy ktoś pamięta czyje to słowo "ALE" ? Proponuję Ci Jeszurun, abyś odpowiedział sobie : Czy Pan przemawia tak samo do maleńkiego dziecka, do młodziezy, starców - myslę;) ,że do każdego mówi w jego języku. Jeśli za sprawą Bożego Ducha i "narzędzia" (sorry) o.Fabbsa, choć jedno serce przybliżył do Jezusa było warto. A słowo ALE zostaw - sam wiesz komu!

    OdpowiedzUsuń
  19. Fabbs. Sukcesem szatana jest to, iż wielu ludziom wydaje się, że go nie ma. Podobnie jest z jego lekceważeniem. Zauważ że Jezus nie ignoruje, ani nielekceważy złego. Jezus może i rozkazuje demonom. Ma nad nimi moc. Ta moc jest od Ojca. I to jest moc Ojca. I tą moc Jezus dalej nam przekazuje. Konkludując: ta moc nie jest nasza, a pochodzi od Boga Ojca i następnie od Jezusa. Złe duchy wypędza się w imię Jezusa Chrystusa, a nie w imię największego nawet człowieka, który sprytem, przebiegłością i mądrością nie ma szans ze złym. Owszem zły nie ma szans z Jezusem i należenie do Chrystusa nas absolutnie chroni i wybawia. Dlatego, gdybym to ja był na Twoim miejscu zapewne próbowałbym powiedzieć, że zły nie ma szans z Jezusem, że jesteśmy pod opieką Chrystusa i Matki Bożej, ale nielekceważmy podstępnego węża, bo nie jest on ani leniwy, ani głupi. Moim zdaniem trzeba tu wilekiej pokory w nie wywyższania się, choćby nad demonami i złym.

    Moja wypowiedź podyktowana jest tym, że wdepłem bardzo głęboko w szambo i wiem jak trudno się uwolnić i że tylko Miłosierdzie Boże wraz z pełnym oddaniem się Jezusowi Chrystusowi i opiece Matki Bożej są jedyna drogą.

    Twoje nauczanie - bardzo chwalebne i wspaniałe - niebezpiecznie blisko podchodzi do granicy za którą jest już New Age, którego to nauki prowadzone są już pod tym innym sztandarem. Myślę, że powinno być więcej o pokorze, bowiem bez pokory możemy ulec pysze, a to już kiepska sprawa i prosta droga do złego.
    Na zakończenie Ci powiem,że Twoja nauka wyjaśniła mi, że prawdziwy Chrześcijanin, nie musi przepraszać że żyje i że nie musi dostawać tylko razów od życia (im więcej i boleśniejszych - tym lepiej) a może żyć pełnią życia.
    Chwała Panu

    OdpowiedzUsuń
  20. Fabbs, WIT 40 w kilku słowach powiedział to, co ja próbowałem wyrazić dość pokrętnie, zważając na szacunek do Ciebie i moich tutaj oponentów. Powtórzę tylko jedno, co napisałem w poprzednim poście: gdy jeździsz po bandzie, bardzo ryzykujesz i czyha na Ciebie wiele zasadzek. A dodam jeszcze, że jeśli przyciągasz i porywasz takie tłumy dla Jezusa, możesz być pewien, że nieprzyjaciel bardzo uważnie Ci się przygląda. I on tez się śmieje z Twoich kawałów, on też klaszcze. I obserwuje z wielką uwagą. Czekam z niecierpliwością na kolejne wpisy na blogu. Szczęść Boże!

    OdpowiedzUsuń
  21. Mrutka, książeczki o. Cholewińskiego polecam wobec tego. Także Raniero Cantalamessa może Ci się spodobać. Otwiera oczy. A kaznodzieją papieskim jest! ;)

    OdpowiedzUsuń
  22. Krzysztof, no właśnie. Tu nie idzie bowiem tylko o przepowiadanie. Jeśli coś dobrego - także pisanie - możesz udoskonalić przy pomocy jakiejś techniki, to tym lepiej. Oczywiście zakładamy, że ta technika jest etyczna ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. Vader, jak najbardziej, choć asertywnośc to tylko jeden z aspektów bycia gwałtownikiem. Po to ten blog, by ich pokazać jak najwięcej.

    OdpowiedzUsuń
  24. Jeszurun, dzięki za dojaśnienie bardzo konkretne. Rozumiem już, o co Ci chodziło i... zgadzam się. Czy ja jestem prorokiem, czy trenerem, czy standupperem (hehe, tak mnie jeszcze nikt nie określał), to nie mnie sądzić. Faktem pozostaje, że jeżdżę po bandzie. I - zgadza się - za każdym razem za zgodą przełożonych. Ta zgoda zresztą to dla mnie taki "języczek u wagi", jak mówi św. Ignacy, pomagający mi w rozeznaniu, czy jeszcze jestem w równowadze ;)
    Jestem jezuitą, a jednym z podstawowych charyzmatów naszego zakonu jest ewangelizacja, inkulturacja i praca na granicach. Cóż, to moja wersja tego charyzmatu ;)
    A że czasem kogoś zamuruje? Są ludzie w Kościele, których z jakichś powodów muruje o. Rydzyk, Radio Maryja, Tygodnik Powszechny czy TV Religia. Cejrowski powiedział Hołowni wprost, że go nie lubi, bo fakt, że wyznają tę sama wiarę jeszcze nie oznacza, że się muszą lubić. Paweł poróżnił sie w kwestii ewangelizacji z Pawłem, że się rozdzielili na zawsze... Uważam, że spoko. W ten sposób docieramy z ziarnem Słowa w najtajniejsze zakamarki ludzkiej różnorodności.
    Potwierdzę tylko to, co Mack zauważył: naprawdę taki jestem i nie ma w tym żadnych kalkulacji. Kto mnie znał pięć, dziesięć, czy dwadzieścia lat temu, potwierdzi Ci, że Słowo głosiłem tak samo - no, prawie tak samo - choć o treningach mało kto w Polsce słyszał. Przed głoszeniem powierzam się Bogu i... jadę. Chcę, żeby to czym żyje mi serce, to co usłyszałem jako Dobrą Nowinę, zabrzmiało też dla innych.
    Jeszurun, jeszcze raz powtórzę: komentuj do woli i swobodnie. Ten blog powstał nie,żeby się tu głaskać po główkach, ale byśmy wspólnie, konkretnie czerpali siłę z Prawdy :)

    OdpowiedzUsuń
  25. WIT 40, rozumiem, o co Ci chodzi. Złego nie wolno lekceważyć, w sensie życia świętego i unikania grzechu. Ale dlaczego chrześcijanin miałby się zajmowac demonami jak kims ważnym? Nie sądzisz, że np. te wszystkie horrory, typu "Egzorcyzmy... kogos tam" strasznie niektórym wierzącym mieszają w głowach? Z jakąś taka wręcz rewerencją niektórzy chrześcijanie zaczynają się odnosić do diabła, bać się go panicznie... Jest taka scena w 19 rozdziale Dziejów Apostolskich, gdy demon daje wycisk siedmiu egzorcystom żydowskim, bije ich i ledwo zyuwych zostawia mówiąc: "Znam Jezusa i wiem o Pawle, a wy? Coście za jedni?"... To daje do myślenia, co? Jak ktoś zyje z Jezusem, to oczywiście, że go diabeł atakuje - ale kuszeniem do grzechu, a nie jakimis manifestacjami dziwnymi - i to chcę ludziom przekazać, żeby się życiem swoim zajęli, a nie pseudo-mistycznymi sensacjami, bo właśnie w tym życiu zwykłym często szatana najmniej widzą, w hipokryzji swojej, samousprawiedliwianiu się itd.

    A co do New Age... Nienawidzę całej tej ideologii, bo kiedyś mnie zniewoliło i doprowadziła prawie do satanizmu. Wiem, jak zdradliwy jest jej jad. Nie wiem tylko, co Ty rozumiesz przez New Age. Gdybyś to wyjaśnił, to możemy coś głębiej podyskutować.
    Np. niektórzy mówią, że Jan Paweł II był newage'owcem, bo modlił się z wyznawcami innych religii w Asyżu (sławne wydarzenie!). Uważam to oskarżenie za idiotyzm. A Ty?
    Albo: co sądzisz o tej wypowiedzi Pana Jezusa:

    "Czyż nie napisano w waszym Prawie: Ja rzekłem: Bogami jesteście? Jeżeli Pismo nazywa bogami tych, do których skierowano Słowo Boże - a Pisma nie można odrzucić..." itd.

    Nikt chyba nie ma wątpliwości, że Pan Jezus nie był newage'owcem, prawda? A jednak, patrz, jakim posługuje się tekstem! W dodatku cytuje Stary Testament!

    Tekst niby ten sam co w new age, nie? A przecież sens diametralnie inny. Ja głoszę - przynajmniej robię wszystko, co w mojej mocy, by tak było - ów sens Jezusowy. Jeśli ktoś skupia się na sensie, wie o co chodzi. Jeśli na semantyce, może się pogubić. To prawda. Ale widać, że nawet Jezusowi zależało na dotarciu tylko do tych pierwszych ;)

    OdpowiedzUsuń
  26. Fabbs, dla mnie jest rzeczą najzupełniej oczywistą , ze jesteś urodzonym stundupperem i myślę, że nie możesz wyprzeć się inspiracji z tej strony ;) Zresztą posłuchaj anegdotki: już w sobotę wieczorem zawiozłem płyty z Twoimi łódzkimi konferencjami mojemu ojcu, który przez całe życie jest mocno ambiwalentny w sprawach wiary, a ja ostatnio miałem poruszenie, aby zacząć coś dłubać przy jego nawróceniu. Więc podekscytowany wciskam mu te płyty, a on: "Aaa... zmęczony jestem, kiedy ja mam tego słuchać (ma to szczęście, że jest ciągle mimo wieku czynny zawodowo i zapracowany)itd w ten deseń. Ja się produkuję, z wypiekami opowiadam, ale widzę - coś słabo idzie. I w końcu mnie tknęło. Mówię: musisz, MUSISZ tego posłuchać, czegoś takiego jeszcze nie było, ten facet to pierwszy komik w historii Kościoła!
    No i chwyciło :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Jeszurun, hahahahaha, toś mnie rozbawił! :DDD Ale to chwyciło, rozumiem, tylko w tym sensie, że wziął płytki, bo pewnie i tak nie posłuchał ;)

    OdpowiedzUsuń
  28. "...Moim zdaniem trzeba tu wilekiej pokory w nie wywyższania się, choćby nad demonami i złym". A ja się będę wywyższać nad złym i nad demonami. Bo moim Ojcem jest Bóg a takie demonki czy tam zły to dla mojego Taty *** (tu użyłabym pewnego określenia, ale wolę nie). Więc...Mam gdzieś złego ;))

    OdpowiedzUsuń
  29. O, a czy są gdzieś dostępne na płytce lub w internecie nagrania z łódzkich konferencji?

    OdpowiedzUsuń
  30. Agnieszka, chyba sa dostępne w łódzkim Ośrodku Odnowy w Duchu Świętym.

    OdpowiedzUsuń
  31. Fabbs, świetna sesja. ;) Mam pytanie odnośnie tego o co możemy prosić na modlitwie. Mnie uczono, że o to co pomaga mi być lepszym chrześcijaninem i lepiej pełnić wolę Boga. Z tego co Ty mówiłeś można np. o to co dla mnie będzie dobre np. wygrana w totka lub jakimś konkursie czy podwyżkę w pracy, bo chcę kupić sobie nowy komputer i kamerę, tak? Skąd te rozbieżności? ;)

    Drugie, tak miało być jedno, ale... ;)))) Drugie-po co mam prosić Boga o dary skoro on i tak zna moje prośby nawet zanim je wypowiem i uświadomię je sobie. ;)

    OdpowiedzUsuń
  32. Fabbs :) Mailowałem z nim dzisiaj i wysłuchał sobotniej sesji. Napisał, że to było niezłe/ciekawe. Jak na faceta, który nie obejrzał do tej pory "Pasji", bo nie miał czasu, to całkiem nieźle ;) Kto wie jaki owoc to przyniesie. Kulminacyjny fragment sobotniej sesji - nieprawdopodobne kilka minut, które mnie podnosi z fotela za każdym razem, kiedy go słucham, ten, w którym mówisz o Jezusie - wojowniku toczącym ostateczną walkę o losy świata i ludzkości na krzyżu - musi przynieść owoce. Nie ma siły :) Nawet jeśli, a nawet przede wszystkim, słuchający jest nastawiony na stand-up.
    Agnieszka --> płyty będą tylko do 6 października, ale z tego co widziałem, niektóre sesje zostały już w całości wykupione. Zadzwoń do nich i zażądaj, żeby wytłoczyli więcej po prostu ;)

    OdpowiedzUsuń
  33. Byłam w Łodzi słuchałam i wcale mnie nie zszokowało. Jakoś odrzucam to co w warstwie językowej mogłoby mnie zgorszyć :0, a myślę, że ważne jest to co porusza serce, a nie język i nie ma co z tego robić hallo. Sposób mówienia ma tylko poruszyć, obudzić, zaciekawić - to tylko opakowanie. Fabbs porusza autentyzmem, a jestem juz mocno starszą młodzieżą :).

    OdpowiedzUsuń
  34. Cestanagrad, dzięki :) myślę podobnie... :) może warto się zastanowić nad tym, co zostało powiedziane, a nie jak?

    Agnieszka: ja mam wszystkie płytki z łikędu, chętnie ci je po prostu dam, daj znać.

    OdpowiedzUsuń
  35. Fabianie,byłem i słuchałem cię w łodzi. Dzięki i w ogóle i w szczególe,przede wszystkim za budzenie poczucia synostwa i bycia dziedzicem królestwa. Pewności,nie tylko poczucia-uczucia. Jedna uwaga:z jednej strony mówiłeś o całym mnóstwie negatywnych samoocen każdego dnia i wynikającym z tego lenistwie i lęku, a z drugiej strony - pamiętasz - twój przekaz,że teraz albo nigdy,jeśli nie teraz,już dziś,w sobotę/niedzielę owoce twojego przepowiadania to idźcie do domu i dajcie sobie spokój. Przecież jeśli ktoś był zablokowany i nie odblokował się od razu,wtedy po spotkaniu,wróci do tej samooceny,którą chciałeś pomóc zwalczyć mówiąc o Bożej mocy w nas tkwiącej. Rozumiesz,że nie jest tak zerojedynkowo? Ja wiem,że chodziło o mobilizację,gdybyś się jednak odniósł przy okazji... I wracaj do nas jak najszybciej. Niech Cię Bóg prowadzi.

    OdpowiedzUsuń
  36. mrutka naprawdę? byłambym bardzo wdzięczna.

    To może przez maile się już dalej skontaktujemy.
    Mój to agnessa.mar@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  37. Pl, wydaje mi się, że mówiłem o tym w Łodzi, ale może nie dość rozwinąłem. Pan jezus wielokrotnie powtarza w Ewangeliach: "proście, o co chcecie", ale już sposób załatwienia sprawy zostawia sobie. Jeżeli do czegoś - po rozeznaniu - potrzebujesz komputera, to proś o komputer, a nie o wygrana w totka, bo ta wygrana to przez Ciebie wymyślony sposób.

    A druga rzecz: Pan Jezus, jeszcze raz i ja powtórzę, mówi "proście, o co chcecie", a nie "czego się wam zachciewa". To jego "chcecie" oznacza pragnienie, a więc nacisk woli kierowany czystym sercem, a nie gorączkę zmysłów powodowanych pożądaniem.

    A czemu prosić? W mojej książce "Przyczajony Chrystus, ukryty Bóg" znajdziesz cały rozdzialik poświęcony temu zagadnieniu. Chyba, że chcesz odpowiedzi tylko pobieżnej? ;)

    OdpowiedzUsuń
  38. Sergo, oczywiście, że nie jest tak zero-jedynkowo. Mnie wtedy tylko o to chodziło, że łaska tamtego weekendu była - jak każda partykularna łaska - jednorazowa. Myśl więc moja zmierzała w tę stronę: jeżeli jesteś tu by z tej łaski skorzystać, to bierz pełnymi garściami. Ale siedzisz tu tylko, by się działającej łasce przypatrywać, to tracisz czas, bo nie możesz Bogu zrobić łaski ;) Oczywiście, Bóg w swoim miłosierdziu przychodzi do człowieka znowu, znowu i znowu. Ale mnie chodziło tylko o tamten moment.
    Przyjadę, jak Bóg pozwoli :)

    OdpowiedzUsuń
  39. Jeszurun, to modlimy się za tatę ;)

    OdpowiedzUsuń
  40. Fabbs może tak jakieś materiały, na neta o tym co się stało w Łodzi. Nie mogłem być.

    OdpowiedzUsuń
  41. Jak byliśmy na mszy w niedzielę na godz.7 (między konferencjami Fabbsa w Łodzi) to zobaczyliśmy na maszy że ksiądz jest trochę apatyczny/marazmowaty. Dla starszych osób (z całym szacunkiem dla nich) jest odpowiedni, ale dla nas za mało energiczny. Z kolei jeżeli Fabbs przyjechałby do naszej parafii to chyba kilka zawałów byłoby murowane. Chcę powiedzieć że do każdego trafia inny styl. Mi i mojej żonie bardzo odpowiada styl Fabbsa.

    OdpowiedzUsuń
  42. Dziś wysłuchałem ostatniej konferencji na CD i cóż mogę powiedzieć? Zachwycam się Bogiem. On tworzy rzeczy doskonałe, choć niekoniecznie szybko;) Jak nawrócenie. Jego nauka jest tak niesamowicie spójna. Mrutka pytała o źródła. Ja szczerze polecam Poemat .. Marii Valtorty oraz konferencje Ojca Wołoszyna (http://www.mietek.com.pl/). Dzięki nim zacząłem rozumieć o co chodzi w Piśmie Świętym co w połączeniu z Valtortą dało mi miecz do ręki. Teraz to CD i przepowiadanie Fabbs'a. Kurczę, jak demon musi drwić widząc do jakiego skarlenia doprowadził człowieka. Ale Bóg tworzy rzeczy doskonałe!!! Poradzi sobie i z tym! Podobało mi się to słowo o mamonie, która jak pies ma służyć - właśnie tak jest. Strasznie lubię Łazarza. Co za gość! Czytajcie Valtortę. Posłuchajcie tych samych kazań co ludzie nam podobni 2000 temu. Co o tym sądzisz Fabbs?

    A poniżej wierszyk:

    Bo młodość tkwi głęboko w nas
    jak światło wewnątrz pomarańczy
    to ono zatrzymuje czas
    kto w takiej chwili nie zatańczy?

    Bo czym jest być jeśli nie snem
    gdzie posiadanie nic nie zmienia
    z radością ciesz się każdym dniem

    o reszcie nie myśl
    bo jej nie ma!

    Bo cóż to znaczy, że coś masz
    coś miałaś albo też mieć będziesz
    a teraz zamknij oczy, patrz
    i zatańcz w sercu w tym co pewne

    OdpowiedzUsuń
  43. Przepraszam, nie "wierszyk" ale mój wiersz, którego czytanie sprawia mi teraz wielką radość. Dlatego się nim dzielę - niech sprawi radość i Wam! Czytałem kiedyś w Szumie, o kobiecie, która tańczyła z radości. Chyba domyślacie się z Kim.

    OdpowiedzUsuń
  44. popieram przedmówcę - też nie mogło mnie być

    OdpowiedzUsuń
  45. Moje motto na dziś ;) "1 Nie unoś się gniewem z powodu złoczyńców ani nie zazdrość niesprawiedliwym,
    2 bo znikną tak prędko jak trawa i zwiędną jak świeża zieleń.
    3 Miej ufność w Panu i postępuj dobrze,
    mieszkaj w ziemi i zachowaj wierność.
    4 Raduj się w Panu, a On spełni pragnienia twego serca."
    5 Powierz Panu swoją drogę
    i zaufaj Mu: On sam będzie działał
    6 i sprawi, że twoja sprawiedliwość zabłyśnie jak światło, a słuszność twoja - jak południe.
    7 Upokórz się przed Panem i Jemu zaufaj!
    Nie oburzaj się na tego, komu się szczęści w drodze, na człowieka, co obmyśla zasadzki.
    8 Zaprzestań gniewu i porzuć zapalczywość;
    nie oburzaj się: to wiedzie tylko ku złemu.
    9 Złoczyńcy bowiem wyginą, a ufający Panu
    posiądą ziemię."
    Pozdrawiam wszystkich ;)))

    OdpowiedzUsuń
  46. ajpaczki.. wiesz , my z mężem jak wrcalismy z konferencji dokładnie to samo stwierdzilismy, ze w naszej parafii killka zawałów by było po wystapieniu o.Fabiana ale myślę, co gorsza byłby chyba też zawał u kapłanów. Nam osobiście ta "terapia wstrzasowa" odpowiada i co najwazniejsze działa ;)))

    OdpowiedzUsuń
  47. byłem w Łodzi sluchałem i wiem już dlaczego byłem caly czas rozczarowany spotkaniem z o. Kozlowskim do ktorego zaprowadzono mnie jako do wielkiego charyzmatyka , a on mi tylko/i aż/ powiedział : ""proś o wiarę"". Dopiero teraz otwarły mi się oczy, o co tu chodzi. Jeruszun , proszę , używaj języka polskiego, bo tak nie bardzo rozumiem o co chodzi.

    OdpowiedzUsuń
  48. przede wszystkim chcę odnieść się do niektórych komentarzy.
    pierwsze primo: Jeszurun. Coś mi się zdaje, że za bardzo starasz się wyłapać, jak już zauważył Mack, formę. Patrzysz na ładne słówka, zamiast na to, co istotne. Nie wiem czy świadomie, czy też nie, używasz encyklopedycznych zwrotów (dla mnie z Księżyca ;))... To lekko denerwuje, bo odrobinę brzmisz, jakbyś bił się tutaj z kimś na słowa.
    drugie primo: Sergo. Mówisz o odblokowaniu się. Uwierz mi, że wiem, o czym mówisz. Przeżyłam coś w rodzaju zawodu. Wszyscy wokół mnie byli poruszeni, a ja - zamknięta na wszelkie wrażenia ze strony Boga. Na szczęście spryciarz znalazł do mnie drogę w ostatniej chwili... Co by było, gdyby...
    trzecie primo: WIT40. skoro Shora ma w d (!) demony, to co w takim razie sądzi o nich Bóg ? Gdzie on ich ma ? ;p w takie filozofie wolę nie wnikać, w każdym razie o to akurat jestem spokojna ;)

    tak na koniec: dobrze, że legutko się obawiacie o to, co by było, gdyby Ojciec nagle "znalazł się" u Was w parafiach, przy ambonach itd. Zawały serca ? co najmniej ! Ale bez obaw ... My Ojca nigdzie nie puścimy !!

    OdpowiedzUsuń
  49. Fabbs, Jasne, że złemu nie powinno się poświęcać zbytniej uwagi i bać się go panicznie, bo Pan nasz, Jezus Chrystus ma nad nim władzę i chroni swe owce. Poruszyłem ten aspekt, by poprosić Cię o rozwagę, jeśli poruszasz ten wątek na swoich sesjach, bo moim niechlubnym doświadczeniem zapewniam Cię, że zły jest pracowity i sprytny. A zależy mu bardzo, by o nim nie mówiono i zapomniano. Ewentualnie zakwalifikowano do tematu: baśnie i legendy. Stąd horrory i inne bzdety mieszające ludziom w głowach. Często też stara się przyjść udając podszywając się pod Boga prawdziwego. Tak trafił do mnie. Co do manifestacji, to te „pozytywne” zaczynają się jak wpadamy w jego sidła – aby nas utwierdzić, a te „przykre” zaczynają jak ktoś spod jego sztandaru chce dać dyla. Reasumując, potrzeba choć minimalnej wiedzy w tym temacie i rozwagi w swoich działaniach aby nie wpaść w kłopoty.

    Zagrożenie, o którym wspomniałem hasłem New Age, bywa kwalifikowane w kategorii pozytywnego myślenia, które jest wykorzystywane przez wspomniana ideologię. Odsyłam do Encyklopedii zagrożeń duchowych, Ojca A. Posackiego. Dla mnie zagrożenie jest wtedy, gdy pozytywne myślenie, zaczyna przeobrażać się w pychę i samoubóstwienie oraz w myślenie: mi się wszystko należy i mogę wszystko. Warto o tym pamiętać.

    Moim zdaniem Jan Paweł II, to Święty już na ziemi. To że chciał zbliżenia z „innymi”?? religiami . . . No chyba to przejaw miłości bliźniego. Przecież nie tylko my mamy prawo do zbawienia. Sądzę, że wyznawcy innych religii - też. Słabo znam te tematy, ale Biblia chyba nie krytykuje innych - prawdziwych religii, prawda? Ciekawi mnie Twoje zdanie na temat innych religii. Możesz mnie do czegoś na ten temat rozsądnego odesłać?
    .
    Fabbs, poprosiłbym Cię o ustosunkowanie się do opowieści o Bogatym człowieku (Mk 10, 17-31, a zwłaszcza 21 i 24,25) w kontekście słów o milionerach, które padły na sesji. Ja otrzymałem odpowiedź na sesji, ale chciałbym ją skonfrontować.

    Przepraszam za ton trochę mentorski, chodzi mi tylko o wyartykułowanie własnych odczuć,

    Chwała Panu,

    OdpowiedzUsuń
  50. Paulina,dzielcie się o.Fabianem czasami...:-) A odblokowanie to proces,ojciec w odpowiedzi ma mojego posta pisał o łasce tu i teraz i jedynej w związku z tym szansie,by z niej tu i teraz skorzystać. Św.Faustyna napisała o tym,że łaska"która jest dla mnie w tej godzinie,nie powtórzy się w godzinie drugiej. Będzie mi dana w godzinie drugiej,ale już nie ta sama". Ale będzie-adekwatna do czasu,który przed nami.Mnie chodziło o akcent na to drugie zdanie w praktyce przepowiadania o.Fabiana,a to,co napisałaś o swoim doświadczeniu to potwierdza więc dzięki. Tak naprawdę chodzi o otwarcie Bogu tego,co jest źródłem blokad,ran,które się samemu opatrzyło kłamstwami na własny temat. Kreacją wirtuala ze mną samym w roli głównej.Zdjęcie tych opatrunków bardzo boli,bo rany się nie zagoiły i chodzi o teraz o ufność,że Jezus naprawdę uleczy. Robienie z niego supergwiazdy temu zaufaniu nie pomoże. Dlatego to,co ojciec mówił o pasji Chrystusa,którą jest indywidualnie każdy człowiek,było takie ważne i do dziś brzmi mi w uszach.

    OdpowiedzUsuń
  51. Fabbs, dzięki spotkaniu w Łodzi zaczynam szukać, czy to co mówiłeś jest rzeczywiście prawdą. I częściowo rzeczywiście jest. Teraz czytam Pismo św. dużo uważniej, czasem jakiś fragment czytam kilka razy. Ponadto zaczynam szukać z Bogiem swoich pragnień. I będę chciał za nimi podążać. Docieram powoli do książki B. Konia W obronie świętej inkwizycji. Wywiad z autorem już jest łamiący myślenie o inkwizycji. Ale z kolei wywiad z księdzem pod linkiem:http://www.katolik.pl/index1.php?st=artykuly&id=55 nie potwierdza w całości tego o czym Fabbs mówiłeś.

    OdpowiedzUsuń
  52. Jacol, przeczytałem cały wywiad i nie widzę, żadnego miejsca, w którym coś by nie potwierdzało tego o czym mówiłem w Łodzi. Możesz mi więc rozjaśnić o co chodzi? ;)

    OdpowiedzUsuń
  53. Wywiad przeprowadzony w trakcie sesji:

    http://www.humyo.com/FHWSdms/media/Fabian092010.WMA

    I książka wydana z okazji sesji:

    http://www.jezuici.pl/osrodekwydawnictwo/index.php?main_page=product_info&products_id=271

    ;)

    OdpowiedzUsuń
  54. Jacko, ludzie mówią różne rzeczy i rzadko kiedy, nawet gdy mówią o tym samym, wszystko to, co mówią zgadza się w 100 % ;) Czy Ty informując mnie o tym, że cos tam z czyms tam się nie zgadza, zadajesz mi o coś pytanie, wniskujesz coś... czy o co chodzi?
    Może po prostu sformułuj parę konkretnych zdań, zamiast kazać mi czytać kolejne teksty, odsłuchiwać kolejne pliki itd. Bo najzwyczajniej w świecie nie wiem do czego mam się odnieść ;)

    OdpowiedzUsuń
  55. Fabbs: chciałem zrobić dobry uczynek dla innych i podać linki do dodatkowych materiałów związanych z sesją... ;)

    OdpowiedzUsuń
  56. -> Jacko, aha, myślałem, że to kontynuacja poprzedniego wątku, haha :)

    OdpowiedzUsuń
  57. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  58. Z twoich wypowiedzi z Łodzi wywnioskowałem, że to co mówią o Inkwizycji jest nieprawdą np. o zabijaniu heretyków. W wywiadzie jest informacja: że niektórzy inkwizytorzy byli ultragorliwi; że lekarstwo okazało się znacznie gorsze niż choroba; że obiektywizm procesów jest wyraźnie wykrzywiony; że w czasie inkwizycji hiszpańskiej wykonano ok. 5-10 tys. wyroków śmierci (chociaż była to inkwizycja państwowa, to wykonywali ją duchowni); że trybunał działający w Portugalii na przestrzeni 200 lat wykonał 1700 wyroków śmierci. Wynika z tego, że w czasie inkwizycji dokonywano zabójstw heretyków więc nie wiem czym jako katolik mam się szczycić.
    Obecnie zacząłem czytać książkę W obronie świętej inkwizycji i mam nadzieję, że wyjaśni mi się więcej.

    OdpowiedzUsuń
  59. Jacol, wywiad, do którego się odnosisz wygląda mi na bardzo ugrzeczniony polityczną poprawnością. "W obronie świętej inkwizycji" pana Konika to dobra lektura - nawet jeśli nie z wszystkim w tej książce mozna sie zgodzić (ja tak miałem), to przynajmniej otwieraja się po niej oczy na parę istotnych faktów. Tamten okres w historii jest bardzo słabo zbadany, a fakty bywały po wielekroć przeinaczane, dokumenty fałszowane albo wręcz sfingowane. I to wcale nie przez stronę kościelną, ale domorosłych "poszukiwaczy prawdy", począwszy od francuskich encyklopedystów, którym bardzo zależało, żeby pokazać średniowiecze jako czas mroku wszelakiego.

    Co zaś do egzekucji samych w sobie: nie mamy żadnego prawa oceniać postaw sprzed tysiąca lat przy pomocy dzisiejszych standardów. Trzeba dokonać takiej oceny według ówczesnych norm, a ta wypada wyśmienicie. To raz. A dwa. Piszesz o wyrokach smierci na przestrzeni 200 lat w Portugalii... Sprawdź sobie ile wyroków śmierci wykonano legalnie (bo pomijam lincze, samosądy itd.) w ciągu minionych lat np. w USA. Nawet jeśli sobie przeliczysz proporcje - ilość śmierci w obliczu prawa na ilośc mieszkańców kraju - to wyniki Cię zaszokują. Inkwizycja w porównaniu z dzisiejszymi instytucjami to naprawdę był trybunał miłosierdzia ;)

    OdpowiedzUsuń
  60. to ja też przycupam i śledzę. Bo to właśnie miejsce dla mnie. Dzięki wielkie, że powstało.

    OdpowiedzUsuń
  61. Dopiero teraz, ale GOTOWY!!! I idę po kolei...Dzięki

    OdpowiedzUsuń
  62. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń